piątek, 6 lipca 2018

„Kosogłos”, Susanne Collins


„Słuszna sprawa...” Bardzo wygodne określenie. Słuszną sprawą może być utrzymanie porządku w kraju, obalenie okrutnych władz, czy też powstrzymanie gromady buntowników, których działalność przynosi wyłącznie zniszczenia. Same szczytne cele. Tyle tylko, że potrzeba do tego drobnych ofiar. Aby zmusić ludność do posłuchu trzeba wysyłać niewielkie grupy dzieci na arenę, żeby się pozabijały. Nic to, w końcu lepsze to niż doszczętne wyniszczenie populacji. Władze obalić trzeba, ale najpierw należy zdobyć źródła zaopatrzenia stolicy… Nie udało się? No cóż, wywołajmy lawiny, które doszczętnie zniszczą okolicę. Pewnie zginie wiele osób, ale nie będą cierpieć więcej niż ofiary okrucieństwa władz. Tylko to torturowanie jeńców… Przecież musimy jakoś zdobyć informacje o rebelii… A niech tam, pro publico bono można, a nawet trzeba... Że niby w ten sposób każde zabójstwo może okazać się usprawiedliwione? Przecież działamy dla dobra sprawy!

W ten sposób kończy się piękna baśń o romantycznej rebelii ratującej kraj przed uciskiem i dobrotliwym prezydencie, a zaczyna całkiem nowa opowieść, horror pod tytułem „Wojna”. Początek jest bardzo szlachetny, doświadczeni przez los ludzie jawnie mówią o okrucieństwie władz, stojąc na popiołach miejsca zwanego 12 Dystryktem. Oczywiste jest, że nie wolno im się poddać. Muszą pokonać prezydenta Snowa, a później stworzą republikę, taką, jak za dawnych czasów. Dopiero wtedy wszyscy będą żyli w dostatku i szczęściu. Nieufna Katniss jednak długo wzbrania się, zanim w końcu zgadza się zostać twarzą rebelii, pod kilkoma warunkami. Między innymi żąda wyłącznego prawa do zabicia prezydenta Snowa. Choć jest wykończona psychicznie po pojmaniu Peety, a także nie dowierza dowódczyni buntu, występuje w serii filmów pokazujących okrucieństwo władz. Parę razy bierze też udział w bitwach, częściej samowolnie niż z rozkazu. Wśród ludności Dystryktu 13, w którym znajduje się siedziba rebelii, nie czuje się dobrze. Sama rozdarta jest między dwiema skrajnymi postawami. To wstrząsa się wewnętrznie na widok planów rebelianckich pułapek, które wykorzystują najlepsze cechy rasy ludzkiej, takie jak chęć niesienia pomocy i współczucie do zwabienia na pewną śmierć jak największej liczby osób, to w nienawiści gotowa jest na wszystko, byle zabić prezydenta. Jedno trzeba autorce przyznać. Potrafi pokazać wojnę wprost, bez znieczulenia, a na koniec wali czytelnika między oczy, gdy na chwilę spod płaszczyka szlachetnych intencji rebeliantów wyziera czarny potwór okrucieństwa. Niewinni ludzie giną z rąk obu stron konfliktu. Nienawiść pokrywa słuszne cele. Wojna dla słusznej sprawy okazuje się niebezpieczną machiną, która wprawiona w ruch rani wszystkich wokół. Tradycyjne „i żyli długo i szczęśliwie” pełne jest głębokiego i niezrozumiałego bólu, który już nie odejdzie…
To nie piękna romantyczna opowieść, tylko prawdziwa historia, w której mają swoje odbicie wszystkie konflikty na świecie. Zakończenie jest trudne i boli równie mocno czytelników, jak i bohaterów, ale równocześnie i bardzo mądre. „Zabójczyni” – taki tytuł nosi ostatni rozdział książki. Choć odnosi się do Katniss, moim zdaniem o wiele lepiej pasuje do wojny. To ona zamienia ludzi w żądne krwi potwory, zabijając w nich dobro. To przez nią giną niewinni. I choć wszystko zmienia się na lepsze, to czy ta zmiana warta jest tak wielkich ran, których czas nigdy nie zaleczy do końca? Zawsze, gdzieś na bliznach po nich osadzi się resztka nienawiści, czekająca całe lata, aby wybuchnąć nowym płomieniem kolejnej wojny. Czy warto…? Na to pytanie każdy powinien odpowiedzieć sobie sam…

Poznaj też inne książki Susanne Collins!
____
Zdjęcie ze zbiorów własnych
S. Collins, "Kosogłos", przekład Małgorzaty Hesko-Kołodzińskiej i Piotra Budkiewicza, wyd. Media Rodzina 2010          

             

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Z biblioteki Molinki , Blogger