niedziela, 27 stycznia 2019

„Jak wytresować kota?”, Dawid Ratajczak

„Jak wytresować kota?”, Dawid Ratajczak


Jak to właściwie jest: czy to człowiek posiada kota, czy może raczej kot posiada człowieka? Pomyślmy przez chwilę. Kto z tej pary wydaje polecenia? Kto decyduje, kiedy jest czas na zabawę, kiedy na sen, a kiedy na jedzenie? Kto w tej skomplikowanej relacji odnajduje się najlepiej i jest najbardziej zrelaksowany i wyniosły? Nie oszukujmy się, na pewno nie człowiek. Ten niekonsekwentny, gadatliwy, otwierający puszki z tuńczykiem dwunóg nigdy nie dorówna spokojnej, charyzmatycznej osobowości kota. Kota, którego NIE DA SIĘ WYTRESOWAĆ!

„Jak wytresować kota?” bez wątpienia nie pasuje do ogólnie przyjętej definicji poradnika. Raczej nie liczcie na bogato występujące w literaturze specjalistycznej utopijne sposoby na bezproblemowe podanie kotu leków, czy wykąpanie go. O nie! W zamian za to czeka Was niezwykle życiowa i praktyczna opowieść na temat tych wyzwań, pełna wojennych okrzyków, kocich akrobacji i oślinionych tabletek. W końcu grunt to wiedza, na co się człowiek porywa. Autor utrzymuje książkę w tonie subtelnej ironii (jakże często widocznej w kocich spojrzeniach). Podczas lektury natrafimy na przemyślenia, którymi wprost trzeba się z kimś podzielić. Kto wie, może kiedyś część z nich również trafi na mojego bloga? Dzięki książce nie tylko dowiemy się, dlaczego kota nie da się wytresować, ale też poznamy opinię czworonogów w kwestii legowisk, zapoznamy się z listą ulubionych kocich zabaw (oczywiście gusta bywają różne i nie każdy człowiek jest skłonny je zaakceptować), a nawet dowiemy się, jakim typem właściciela jesteśmy. Jako wieloletnia właś… to jest osoba od wielu lat koegzystująca z kotem, muszę przyznać, że doskonale oddaje istotę skomplikowanej reakcji pomiędzy nami.
Lojalnie ostrzegam z góry: czytając tą książkę ryzykuje się głupawką, nieskoordynowanymi atakami śmiechu i ciężkim uzależnieniem. A kot jak nie był wytresowany, tak nie jest. I nigdy nie będzie.

___
Zdjęcie ze zbiorów własnych

sobota, 19 stycznia 2019

„Star Wars. Ostatni Jedi”, Jason Fry

„Star Wars. Ostatni Jedi”, Jason Fry


Odkąd po raz pierwszy obejrzałam „Gwiezdne wojny”, niezwykle doskwierał mi brak „porządnej” książki na podstawie tego filmu. Owszem, w księgarniach roiło się od gazetek tematycznych, bogato ilustrowanych opracowań dla dzieci i encyklopedii postaci, ale znalezienie lektury na poziomie mojego wieku opowiadającej o czymś innym niż losy pobocznych bohaterów czy nieukazane w filmach historie wydawało się wprost niemożliwe. Polski rynek pod tym względem był całkiem wyjałowiony. Po długich poszukiwaniach dałam więc za wygraną. Dopiero kilka miesięcy temu na krakowskich Targach Książki natrafiłam na niewielkie stoisko w całości wypełnione książkami na podstawie „Gwiezdnych wojen”. Nie zastanawiałam się długo. Już wkrótce honorowe miejsce na moim stoliku nocnym zajmował dumnie „Ostatni Jedi”.
       Autorowi udało mu się uniknąć częstego u twórców książkowych adaptacji filmów ścisłego relacjonowania kolejnych kadrów i kopiowania rozmów bohaterów słowo w słowo. Wręcz przeciwnie. Stworzył genialne uzupełnienie filmu. Wplecione w oryginalny dialog drobne dopowiedzenia, dodane sceny i  realistyczne retrospekcje stanowią niezwykłą całość, dzięki której cała historia zaczyna dynamicznie rozwijać się, równocześnie pozostając wierną pierwowzorowi. Rozbudowane opisy uczuć i przemyśleń bohaterów pozwalają szczegółowo poznać te aspekty opowieści, których nawet najwybitniejszy reżyser nie byłby w stanie ukazać na ekranie. Dużym atutem „Ostatniego Jedi” jest także realistyczne ukazanie praktycznie pominiętego w filmie wątku walki o władzę w Najwyższym Porządku. Na kartach książki ukazany jest z perspektywy Kylo Rena, generała Huxa i samego Najwyższego Wodza. Okazuje się, że każde z nich ma pozostałą dwójkę za nieudaczników, względnie pożyteczne narzędzia, a siebie za jedynego godnego pretendenta do stanowiska dowódcy. Autor poświęca też kilka słów pilotom X-Wingów, generał Lei, która w filmie schodzi na drugi plan, a także zmarłej siostrze Rose i jej relacji z bliźniaczką. Jednym słowem wyróżnieni i uczczeni zostają wszyscy, nawet najmniej ważni bohaterowie.
Jednak z drugiej strony w „Ostatnim Jedi” są też fragmenty, których piękna, doniosłości i dramaturgii nie udało się autorowi oddać. Weźmy na przykład scenę, w której admirał Holdo chcąc ratować resztki sił Ruchu Oporu decyduje się na samobójczy skok w nadprzestrzeń w kierunku floty Najwyższego Porządku. W filmie w tej chwili zapada cisza i widzimy tylko świetlistą smugę przecinającą okręt dowodzenia na dwoje. Dopiero po chwili całkowitego milczenia, jakby w zwolnionym tempie wszystko powraca do życia, słyszymy huk eksplozji, okrzyki rebeliantów, a krążownik zaczyna się rozpadać. Z kolei w książce czeka na nas bardzo dokładny opis techniczny wydarzenia, wykorzystujący wyrazy takie jak „plazma”, „pole kwantowe” czy „deflektory inercyjne” (cokolwiek to jest), który nie budzi żadnych emocji poza podziwem dla specjalistycznego słownictwa. Czytając go nie czujemy ani grama smutku.
Nie da się jasno ocenić, która wersja „Ostatniego Jedi” jest lepsza. Książka chlubi się bogactwem wątków, realistycznym rozbudowaniem charakterów postaci oraz nieukazanymi w filmie scenami. Film, choć o wiele uboższy pod tym względem, niektóre momenty ukazuje w sposób bardziej poruszający i pozwala każdemu przeżywać poszczególne wydarzenia po swojemu, nie zdając się na spostrzeżenia autora. Każda z opcji ma swoje wady i zalety. Tak więc książka i film wzajemnie uzupełniają się i zarówno jedno, jak i drugie, godne jest uwagi. Zwłaszcza dla miłośników „Gwiezdnych wojen”.
___
Zdjęcie ze zbiorów własnych
Cytat zamieszczony na plakacie pochodzi z przekładu Michała Kubiaka, wyd. Uroboros, 2018r

środa, 2 stycznia 2019

„Bóg w wielkim mieście”, Katarzyna Olubińska

„Bóg w wielkim mieście”, Katarzyna Olubińska


Subtelna, utrzymana w pastelowych barwach okładka. Ze zdjęć w środku spogląda pięknie ubrana, młoda dziennikarka. W tle czasem eleganckie wnętrze, czasem sympatyczna kawiarnia. Wśród osób z którymi przeprowadziła wywiady na potrzeby książki są znani aktorzy, muzycy, sportowcy. Część nazwisk znam nawet ja, mimo, że rozpoznawane przeze mnie światowe sławy można policzyć na palcach jednej ręki. Poradnik? A może biografia? Po trosze i to, i to. Jednak przede wszystkim jest to książka o… Bogu.

„Bóg w wielkim mieście” to ciepła, naturalna opowieść. Nie znajdziemy w niej spektakularnych wydarzeń, objawień, czy wzniosłych, patetycznych rozważań. Wręcz przeciwnie. Książka opowiada o Jezusie z perspektywy codziennego życia, kłopotów i zgiełku. Autorka nie kreuje się na niekwestionowany autorytet w sprawach wiary. Sama o sobie mówi, że jest tylko zwyczajną dziewczyną, a w książce pisze:
"Nadal mam słabość do butów (…) i wyjazdów do SPA. Płaczę na filmach tak samo, jak płakałam i tak samo się tego wstydzę, i udaję, że nie płakałam. (…) Nadal bywam dosyć nieznośna, małostkowa, zacietrzewiona, skupiona na sobie, albo przesadnie przestraszona, jakby Jezus wcale nie zwyciężył śmierci, a Bóg wcale nie był moim Ojcem. Nadal się gubię, ale już się nie boję, bo wiem, że Jemu moje życie nigdy się nie wymyka."    

Historie z życia autorki przeplatane są wywiadami ze znanymi osobami, m.in. koszykarzem Marcinem Gortatem, szefem kuchni Wojciechem Modestem Amaro czy aktorką Izą Miko. Stopniowo, rozdział po rozdziale odkrywamy tytułowe „wielkie miasto”: pełne najróżniejszych, kuszących możliwości miejsce, w którym nie wypada przyznać się do kłopotów czy smutku. Miejsce robienia kariery i pogoni za „lepszym” życiem. Ale także miejsce, w którym można żyć z Bogiem na co dzień. Jak się okazuje, kariera wcale nie kłóci się z wiarą, a bardzo wiele sławnych osób jest mocno związane z Kościołem.

Niezwykłe historie, głębokie przemyślenia i proste sposoby na odnalezienia właściwej drogi w labiryncie możliwości oferowanych nam przez współczesny świat. Jednym słowem idealna inspiracja na nadchodzący nowy rok.
____
Źródła zdjęć:
"Bóg w wielkim mieście" - ze zbiorów własnych
Pozostałe elementy grafiki - https://www.canva.com/
Cytat zamieszczony na plakacie pochodzi z egzemplarza wydanego przez  wyd. WAM 2017
            
Copyright © 2016 Z biblioteki Molinki , Blogger