środa, 17 lipca 2019

„Kroniki Saltamontes. Ucieczka z mroku”, Monika Marin



Wychowankowie przedwojennego sierocińca nie mają łatwego życia. Jednak o wiele prościej jest znieść trudne chwile, gdy ma się u swego boku wypróbowanego przyjaciela i wspólny cel… Wtedy niewiele już trzeba do szczęścia. Wystarczy tylko pobliski śmietnik, na którym można znaleźć materiały do niezwykłych maszyn oraz pielęgnowane przez lata marzenia o wspólnym domu… Marzenia, które na pewno kiedyś przecież się spełnią.

              Adam i Aleks wychowują się na przedmieściach Szczecina. Są nierozłączni. Wkrótce po zakończeniu wojny budują razem Maszynę do Produkowania Szczęścia. Głęboko wierzą, że niezwykłe urządzenie potrafi spełniać ich najskrytsze pragnienia… takie jak znalezienie nowego domu w niewielkim, wylosowanym na mapie miasteczku. Jednak wkrótce Adam zostaje adoptowany przez oschłą, podającą się za jego ciotkę kobietę. Jakiś czas później zapada decyzja o przyłączeniu Szczecina do Polski. Aleks i inne dzieci z sierocińca muszą wyjechać do nowego ośrodka gdzieś w Niemczech. Chłopcy nie chcą się rozstać. Zdeterminowany Adam postanawia zakraść się do jednej z przewożącej jego kolegów ciężarówek. Rozpoczyna się pełna przygód podróż przez powojenną Europę…

„Kroniki Saltamontes” są niezwykle ciepłą opowieścią, tchnącą niepowtarzalnym, klimatem i pełną mądrości. Autorka wyczarowuje na drodze bohaterów całe mnóstwo niezwykłych, złożonych postaci, od pięknej Katarzyny aż po starego rybaka Emmanuela. Niesamowite jest, jak w miarę trwania akcji losy przyjaciół Adama i Aleksa splatają się ze sobą, by wreszcie stworzyć nierozerwalną całość. Bardzo ciekawym posunięciem jest umieszczenie akcji w okresie tuż po wojnie. Co prawda nie znajdziemy już w „Kronikach…” walk czy bitew, ale bez przerwy towarzyszyć nam będzie ich mgliste, nieulotne wspomnienie. Znajdziemy jego cień w ruinach zniszczonych bombardowaniem miast, wciąż żywej nieufności, a wręcz wrogości ich mieszkańców do Niemców, a także tragediach zwykłych ludzi, którzy w tych trudnych latach stracili swoich najbliższych. Oczywiście nie obejdzie się przy tym bez odrobiny refleksji i rozmów na jakże trudny temat wojny... Na szczególną uwagę zasługuje również niezwykle subtelnie poprowadzony wątek tajemniczych podziemi pełnych książek, które zaskakująco często pojawiają się na drodze chłopców – w końcu to właśnie od nich wzięła swoją nazwę cała seria. Nie martwcie się jednak, jeśli po zakończeniu lektury będziecie czuli niedosyt. Fascynującą kontynuację przygód bohaterów znajdziecie w drugiej części serii pt. „Tajemnicze bractwo”, w której Adam i Aleks… Ale to już temat na kolejną recenzję 😊.

              „Kroniki Saltamontes” to jedna z takich książek, które z miejsca oczarowują czytelnika i wprost zmuszają do rozmyślań. Odkładając ją na półkę, człowiek zaczyna znowu wierzyć, że są jeszcze na świecie dobrzy ludzie, marzenia się spełniają, a wartości takie jak przyjaźń, miłość czy rodzina z biegiem lat wcale nie tracą na znaczeniu. Żałuję tylko, że przygodę z trylogią zaczęłam dopiero od drugiego tomu, przez co ominęło mnie tak wiele zaskoczeń i emocji.
____
Zdjęcie okładki ze zbiorów własnych
Pozostałe elementy grafiki: https://www.canva.com/
Cytat zamieszczony na plakacie pochodzi z egzemplarza wydanego przez  wyd. Pinus Media 2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Z biblioteki Molinki , Blogger