niedziela, 2 stycznia 2022

„451° Fahrenheita”, Ray Bradbury

   „Poziom czytelnictwa gwałtownie spada”. „Młodzież coraz rzadziej sięga po książki”. „Już wkrótce literatura przestanie istnieć”... Słyszymy takie opinie tak często, że już przestają nami wstrząsać. W końcu co z tego, że statystyki są coraz bardziej alarmujące? Nawet jeśli książki znikną z rynku, pozostanie przecież grupa bibliofilów, które wciąż będzie trzymać je w domu i czytać… A przynajmniej tak się wydaje. Ale czy kiedykolwiek próbowaliście się zastanowić, jak będzie wyglądał świat zupełnie pozbawiony literatury?

   Przyszłość. Dzięki postępowi technologicznemu życie staje się coraz prostsze i wygodniejsze. Większość chorób można wyleczyć w czasie kilkugodzinnego zabiegu. Telewizja, dzięki specjalnym ścianowizorom, wkracza w szczytową fazę rozwoju, czyniąc filmy bardziej realnymi niż kiedykolwiek wcześniej. Nawet domy są ognioodporne i skutecznie zabezpieczone przed pożarami. Dawni strażacy przekształcają się w elitarną grupę, która stoi na straży porządku i spokoju ducha mieszkańców. Ich zadaniem jest odnajdywanie i palenie książek – jedynej rzeczy, która może trwale zrujnować panującą idyllę…

   Guy Montag uwielbia swoją pracę w remizie. Mało co sprawia mu taką satysfakcję co wzniecanie pożarów. Wszystko zmienia się, kiedy na jego drodze staje garstka ludzi innych niż wszyscy. Nastoletnia Clarisse, doskonała obserwatorka ludzi i natury. Emerytowany profesor recytujący z pamięci stare wiersze. I nieznajoma kobieta, która wolała podpalić siebie razem z domem niż stracić ukochane książki. Zaintrygowany Montag postanawia dowiedzieć się, co kryją niszczone przez niego tomy. Nawet nie spodziewa się, że ta decyzja wkrótce wywróci jego życie do góry nogami…

   Rzeczywistość przedstawiona w „451° Fahrenheita” przywołuje mi na myśl „Nowy wspaniały świat” Huxleya. W obu przypadkach podstawą dla fabuły staje się wizja pewnego systemu. Założenie jest proste. Wszyscy ludzie chcą szczęśliwego życia – więc niech je dostaną. Wystarczy ograniczyć do minimum przykre doświadczenia i zapewnić ogólny dostęp do prostych, niewymagających przyjemności. Dlatego należy zniszczyć wszystko, co może zagrozić temu stanowi ogólnego, bezmyślnego zadowolenia. Zarówno książki, które prowokują do namysłu i gorzkich wniosków... Jak i wszystkich ludzi skłonnych do niesienia w świat przeczytanych gdzieś, niebezpiecznych idei. Jednak o ile „Nowy wspaniały świat” mocniej dotyka kwestii politycznych, „451° Fahrenheita” koncentruje się przede wszystkim na skutkach, jakie wywiera na ludzkiej psychice życie w takich warunkach. Nastawienie na konsumpcjonizm i brak głębszych relacji w rodzinie chroni przed bólem i trudnościami, ale nie daje pełnego szczęścia. Z czasem takie życie zaczyna wyniszczać bohaterów. I jeśli połączymy w całość pojedyncze wzmianki na ten temat, uzyskamy przerażający obraz. Samobójstwa tak częste, że nikim już nie wstrząsają. Młodzi ludzie, którzy wolny czas spędzają ścigając się ulicami z niebezpieczną prędkością albo umyślnie rozjeżdżając przechodniów. I bohaterowie, którzy traktują telewizyjnych bohaterów jak własną rodzinę – a nawet lepiej. „451° Fahrenheita” udowadnia, że istnieje wyraźna różnica między przyjemnym i wygodnym życiem, a prawdziwym szczęściem. Można wyprzeć istnienie poważnych problemów, można zrezygnować z prawdziwych relacji. Jednak choć unikniemy wtedy wielu bolesnych wniosków i żalu wywołanego przez śmierć bliskich osób, równocześnie umknie nam coś bardzo ważnego. I prędzej czy później zaczniemy odczuwać pustkę, której nic nie zdoła zapełnić.

   Wbrew pozorom walka w „451° Fahrenheita” nie toczy się o książki. Montag, który z początku jest przekonany, że literatura pozwoli mu naprawić świat, szybko musi zweryfikować swoje romantyczne założenia. Jak tłumaczy mu jeden z bohaterów, „To nie samych książek […] brakuje, lecz rzeczy, które były w tych książkach. To samo […] można by przekazywać za pomocą radia i telewizji […]. Książki były zaledwie jednym z naczyń służących do przechowywania rzeczy, o których baliśmy się zapomnieć”. Montag odkrywa, że moc literatury nie polega na podawaniu gotowych rozwiązań, ale na zadawaniu pytań. Książki są jak lustra, które odbijają ludzką głupotę i pokazują, do czego może ona doprowadzić. Przedstawiają różne propozycje patrzenia na świat i te same problemy. I właśnie dzięki tej różnorodności czytelnicy uczą się samodzielnie, krytycznie myśleć.  

   „451° Fahrenheita”  to porywająca, dramatyczna opowieść o walce o człowieczeństwo w świecie dyktatury przyjemności… A także poważne ostrzeżenie dla wszystkich ludzi. Bo przecież w powieści Bradbury’ego zanim książki zapłonęły na stosach, zostały odrzucone przez społeczeństwo…

____

Okładka ze zbiorów własnych

Ogień - https://www.canva.com/

Cytat zamieszczony na plakacie pochodzi z przekładu Wojciecha Szypuły, Wydawnictwo Artefakty 2018

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Z biblioteki Molinki , Blogger