„Poziom
czytelnictwa gwałtownie spada”. „Młodzież coraz rzadziej sięga po książki”. „Już
wkrótce literatura przestanie istnieć”... Słyszymy takie opinie tak często, że
już przestają nami wstrząsać. W końcu co z tego, że statystyki są coraz bardziej
alarmujące? Nawet jeśli książki znikną z rynku, pozostanie przecież grupa
bibliofilów, które wciąż będzie trzymać je w domu i czytać… A przynajmniej tak
się wydaje. Ale czy kiedykolwiek próbowaliście się zastanowić, jak będzie
wyglądał świat zupełnie pozbawiony literatury?
Przyszłość.
Dzięki postępowi technologicznemu życie staje się coraz prostsze i
wygodniejsze. Większość chorób można wyleczyć w czasie kilkugodzinnego zabiegu.
Telewizja, dzięki specjalnym ścianowizorom, wkracza w szczytową fazę rozwoju,
czyniąc filmy bardziej realnymi niż kiedykolwiek wcześniej. Nawet domy są
ognioodporne i skutecznie zabezpieczone przed pożarami. Dawni strażacy
przekształcają się w elitarną grupę, która stoi na straży porządku i spokoju
ducha mieszkańców. Ich zadaniem jest odnajdywanie i palenie książek – jedynej
rzeczy, która może trwale zrujnować panującą idyllę…
Guy
Montag uwielbia swoją pracę w remizie. Mało co sprawia mu taką satysfakcję co
wzniecanie pożarów. Wszystko zmienia się, kiedy na jego drodze staje garstka
ludzi innych niż wszyscy. Nastoletnia Clarisse, doskonała obserwatorka ludzi i
natury. Emerytowany profesor recytujący z pamięci stare wiersze. I nieznajoma
kobieta, która wolała podpalić siebie razem z domem niż stracić ukochane
książki. Zaintrygowany Montag postanawia dowiedzieć się, co kryją niszczone
przez niego tomy. Nawet nie spodziewa się, że ta decyzja wkrótce wywróci jego
życie do góry nogami…
Rzeczywistość
przedstawiona w „451° Fahrenheita” przywołuje mi na myśl „Nowy wspaniały świat”
Huxleya. W obu przypadkach podstawą dla fabuły staje się wizja pewnego systemu.
Założenie jest proste. Wszyscy ludzie chcą szczęśliwego życia – więc niech je
dostaną. Wystarczy ograniczyć do minimum przykre doświadczenia i zapewnić
ogólny dostęp do prostych, niewymagających przyjemności. Dlatego należy
zniszczyć wszystko, co może zagrozić temu stanowi ogólnego, bezmyślnego
zadowolenia. Zarówno książki, które prowokują do namysłu i gorzkich wniosków...
Jak i wszystkich ludzi skłonnych do niesienia w świat przeczytanych gdzieś,
niebezpiecznych idei. Jednak o ile „Nowy wspaniały świat” mocniej dotyka
kwestii politycznych, „451° Fahrenheita” koncentruje się przede wszystkim na
skutkach, jakie wywiera na ludzkiej psychice życie w takich warunkach.
Nastawienie na konsumpcjonizm i brak głębszych relacji w rodzinie chroni przed
bólem i trudnościami, ale nie daje pełnego szczęścia. Z czasem takie życie zaczyna
wyniszczać bohaterów. I jeśli połączymy w całość pojedyncze wzmianki na ten
temat, uzyskamy przerażający obraz. Samobójstwa tak częste, że nikim już nie
wstrząsają. Młodzi ludzie, którzy wolny czas spędzają ścigając się ulicami z
niebezpieczną prędkością albo umyślnie rozjeżdżając przechodniów. I
bohaterowie, którzy traktują telewizyjnych bohaterów jak własną rodzinę – a nawet
lepiej. „451°
Fahrenheita” udowadnia, że istnieje wyraźna różnica między przyjemnym i wygodnym
życiem, a prawdziwym szczęściem. Można wyprzeć istnienie poważnych problemów,
można zrezygnować z prawdziwych relacji. Jednak choć unikniemy wtedy wielu
bolesnych wniosków i żalu wywołanego przez śmierć bliskich osób, równocześnie umknie
nam coś bardzo ważnego. I prędzej czy później zaczniemy odczuwać pustkę, której
nic nie zdoła zapełnić.
Wbrew
pozorom walka w „451° Fahrenheita” nie toczy się o książki. Montag, który z
początku jest przekonany, że literatura pozwoli mu naprawić świat, szybko musi
zweryfikować swoje romantyczne założenia. Jak tłumaczy mu jeden z bohaterów, „To
nie samych książek […] brakuje, lecz rzeczy, które były w tych książkach. To
samo […] można by przekazywać za pomocą radia i telewizji […]. Książki były
zaledwie jednym z naczyń służących do przechowywania rzeczy, o których baliśmy
się zapomnieć”. Montag odkrywa, że moc literatury nie polega na podawaniu
gotowych rozwiązań, ale na zadawaniu pytań. Książki są jak lustra, które odbijają
ludzką głupotę i pokazują, do czego może ona doprowadzić. Przedstawiają różne
propozycje patrzenia na świat i te same problemy. I właśnie dzięki tej
różnorodności czytelnicy uczą się samodzielnie, krytycznie myśleć.
„451°
Fahrenheita” to porywająca, dramatyczna opowieść
o walce o człowieczeństwo w świecie dyktatury przyjemności… A także poważne ostrzeżenie
dla wszystkich ludzi. Bo przecież w powieści Bradbury’ego zanim książki
zapłonęły na stosach, zostały odrzucone przez społeczeństwo…
____
Okładka ze zbiorów własnych
Ogień - https://www.canva.com/
Cytat zamieszczony na plakacie pochodzi z przekładu Wojciecha Szypuły, Wydawnictwo Artefakty 2018
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz