środa, 18 października 2017

„Bankructwo małego Dżeka”, Janusz Korczak

„Bankructwo małego Dżeka”, Janusz Korczak

O napisanie recenzji tej książki poprosił mnie tato. Bardzo prawdopodobne, że gdyby nie to, nigdy bym jej nie przeczytała, gdyż tematy ekonomiczne prawdę mówiąc niewiele mnie interesują. Wbrew moim przypuszczeniom lektura okazała się bardzo ciekawa i zajmująca. Oto krótkie streszczenie akcji książki.


Dżek Fulton od urodzenia mieszka w Ameryce. Jest grzecznym, posłusznym chłopcem, który często rozmyśla o różnych poważnych sprawach dorosłych. Któregoś dnia jego pani postanawia założyć dla swojej klasy niewielką bibliotekę. Sporo trudności przysparza jednak wybór odpowiedniej osoby na stanowisko bibliotekarza. Żadne z wybranych przez panią dzieci nie sprawdza się w nowej roli, a większość osób bierze książki, żeby nie obrazić wychowawczyni. Wreszcie bibliotekarzem zostaje Dżek. Poświęca się pracy całkowicie. Jego marzenie o zdobyciu ciekawych lektur dla wypożyczalni spełnia się, gdy otrzymuje od dziadka dolara na drobne wydatki. Ośmielony sukcesem przedsięwzięcia po paru rozmowach z nauczycielką i znajomym sklepikarzem postanawia na wzór kolegów z siódmej klasy założyć kooperatywę, w której jego koledzy mogliby kupować niezbędne w szkole drobiazgi. Radzi sobie doskonale. Z okazji świąt Dżek może już pozwolić sobie na zakup pięknych laurek dla wszystkich dzieci z klasy, a nawet na organizację loterii fantowej i sprzedaż upominków na święta. Z czasem za pieniądze zarobione w kooperatywie młodzi ludzie fundują sobie przyjemności w rodzaju wycieczki szkolnej do cyrku. Krążą plotki, że trzecioklasiści interesy prowadzą lepiej niż ich starsi koledzy. Do czasu, gdy nad Dżekiem pojawia się widmo bankructwa…

A teraz trochę o „wartości edukacyjnej” książki. Lektura przybliżyła mi sposób funkcjonowania sklepów, a także terminy i możliwe na rynku sytuacje, które dotąd znałam tylko w teorii. Prawie cała książka opowiada ze szczegółami o tym, jak Dżek prowadzi sklep. Nic dziwnego, że bardzo szybko można zrozumieć, jaki wpływ na powodzenie w interesach ma dane posunięcie. Na przykład dzięki temu, że Dżek doskonale znał potrzeby swoich rówieśników, wiedział, czego kupią najwięcej i mógł im sprzedać odpowiednią ilość towaru, więc mogli go nabyć wszyscy, a kooperatywa zarabiała. Produkty gorszej jakości pozostawały na półkach (chłopiec nie mógł na nich zarobić), a te solidnie zrobione służyły dzieciom wiele lat – opłacało się je kupować i sięgało po nie więcej osób (do kasy trafiało dużo pieniędzy). Z kolei zbyt wielka wiara w ludzi i ufność, że oddadzą pieniądze za wzięte na kredyt zakupy skończyła się stratą – zapłata nigdy do Dżeka nie trafiła i nie było za co nabyć droższych rzeczy w rodzaju piłki do gry. Dodatkowym plusem jest to, że książka nie jest zbyt gruba, a opis kolejnych etapów funkcjonowania kooperatywy urozmaicony jest dialogami i uwagami autora tak, że lektura staje się bardzo ciekawa, a nawet dostarcza dużo przyjemności. Czytanie nie zajmie dużo czasu, a, być może, w przyszłości pomoże lepiej zrozumieć tajemnice handlu…

__
Źródła zdjęć:

https://api.culture.pl/sites/default/files/styles/420_auto/public/images/imported/literatura/okladki/korczak%20%20%20bankructwo%20malego%20dzeka/bankructwo%20malego%20dzeka_6572508.jpg?itok=nPd_ebdO

 J. Korczak, „Bankructwo małego Dżeka”, wyd. WAB 2012

środa, 11 października 2017

„N czy M?”, Agata Christie

„N czy M?”, Agata Christie


Połączenie kryminału z powieścią szpiegowską o historycznym tle? Dlaczego nie! Oto lektura właśnie tego rodzaju. Zagadkę w tej książce rozwiązuje małżeństwo dwojga detektywów: Tommy i Tuppence.

Trwa II Wojna Światowa. Tommy, pod pozorem pracy w biurze, otrzymuje zadanie wytropienia i zdemaskowania dwóch agentów niemieckiego wywiadu działających na terenie Anglii. Wiadomo tylko, że działają pod pseudonimami N i M, pierwsze z nich jest prawdopodobnie mężczyzną, a drugie – kobietą oraz, że niemal na pewno przebywają w nadmorskiej miejscowości w pensjonacie Sans Souci. Mimo, że Tommy zachowuje całkowitą tajemnicę, Tuppence samodzielnie zdobywa informacje na temat jego misji i pojawia się na miejscu pod nazwiskiem pani Blenkensop. Za zgodą zwierzchnika jej męża detektywi rozpoczynają współpracę. Wytropienie szpiegów okazuje się jednak bardzo trudne, zwłaszcza, że najmniejsza próba zasięgnięcia informacji o podejrzanych u angielskiej policji bądź w wywiadzie może zaalarmować wroga działającego w większości instytucji w kraju. Jednak chociaż właścicielka pensjonatu zachowuje się nieco dziwnie, Sans Souci wydaje się zupełnie spokojnym i normalnym zakątkiem. Czy niebezpiecznym agentem wrogiego mocarstwa może być anemiczna matka z dzieckiem, major na emeryturze, staruszka robiąca na drutach, hipochondryk, albo jego przygłupia, potulna żona? Dopiero później w pensjonacie zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Kilkuletnia Betty zostaje porwana przez cudzoziemkę, która już od długiego czasu kręci się po miasteczku. Mieszkańcom pensjonatu udaje się na szczęście dogonić nieznajomą. Matka dziewczynki w determinacji odważa się na niepewny strzał do trzymającej dziecko uciekinierki. Ku zdumieniu swych towarzyszy trafia bezbłędnie, nawet nie drasnąwszy Betty, co zakrawa na cud. Jakiś czas później w pokoju młodego Karola, uciekiniera z rodzinnych Niemiec wykonującego dla Anglii prace nad neutralizowaniem gazów bojowych ni z tego ni z owego znajdują się obciążające dowody. Dodatkowo ktoś parę razy przeszukuje pokój Tuppence, a ona sama podsłuchuje dziwną rozmowę telefoniczną. Wreszcie Tommy znika bez wieści spod samej bramy pensjonatu w dniu, w którym jedna z jego mieszkanek wraca do domu wymachując rzekomo znalezionym na ścieżce młotkiem (sic!), hipochondryk doznawszy cudownej poprawy zażywa wieczornej przechadzki po ogrodzie, a właścicielka Sans Souci wraca do domu zdyszana i w dodatku bez kapelusza, po czym twierdzi niezbicie, że nie opuszczała budynku. Tuppence, zdana tylko na siebie, sama musi odgadnąć motywy porwania Betty, przechwycić dane, które pomogą zdemaskować zdrajców w szeregach angielskich organizacji wojskowych i z własnej woli wejść do siedziby wroga...

W tej powieści Agaty Christie czytelnik potrzebuje dużej bystrości, by samodzielnie rozwiązać zagadkę. Chociaż grono podejrzanych jest niezbyt duże, niewielka ilość poszlak gubi się wśród szybkiej akcji. Zakończenie szczególnie spodoba się dziewczętom, gdyż na rozwiązanie pierwsza wpada właśnie Tuppence i to ona ma najważniejszą część misji do wykonania, podczas gdy Tommy za przypadkowe zdemaskowanie jednego z agentów ląduje związany w starej piwnicy. Wszystkim, którzy zechcą sięgnąć po tą pozycję, życzę miłej lektury!
Poznaj też inne książki Agaty Christie!
___
Zdjęcie ze zbiorów własnych
A. Christie, "N czy M?", przeł. Katarzyna Tarnowska, Wydawnictwo Dolnośląskie 2015

Copyright © 2016 Z biblioteki Molinki , Blogger