sobota, 27 kwietnia 2019

„Pi razy drzwi, czyli dziwne przypadki matematyki”, Mickaël Launay

„Pi razy drzwi, czyli dziwne przypadki matematyki”, Mickaël Launay



             Matematyka… Na to słowo całe szeregi uczniów, a nawet dorosłych ludzi wpadają w istną panikę. Żmudne obliczenia, dziwaczne wzory, niezrozumiałe twierdzenia i dowody – wszystko to skutecznie zniechęca do zgłębiania tajników królowej nauk. Jednak czy matematyka rzeczywiście jest tak skomplikowana i nudna, jak się wydaje?

              Nie jestem i nigdy nie byłam szczególną wielbicielką matematyki. Owszem, obliczenia nie sprawiają mi większej trudności, ba, czasem nawet posuwam się do rozwiązania trudniejszych zadań dla samej przyjemności znalezienia wyniku, jednak to polski jest moim ulubionym przedmiotem. Chyba dlatego właśnie tak zachwyciło mnie „Pi razy drzwi”. Książka jest właściwie opowieścią o matematyce w losach ludzkości: od ozdobnych wzorów na wazach, przez pierwsze twierdzenia aż do komputerów i najnowszych odkryć. Dzięki takiemu punktowi widzenia na kartach zamiast suchych liczb znajdziemy fascynującą historię, pełną anegdot, obrazowych porównań i barwnych postaci znanych naukowców, a wiedza wślizguje się do naszych dusz i umysłów bocznymi torami, dobrze zamaskowana. Przyznajcie z resztą sami – chyba o wiele prościej jest zapamiętać, czym jest ciąg Fibonacciego, wiedząc, że opisuje on… sposób rozmnażania się królików (to nie jest żart!). Ponadto możemy dokładnie poznać tok myślenia dawnych matematyków podczas rozwiązywania największych ponadczasowych problemów i zapoznać się z najciekawszymi aspektami królowej nauk, których raczej nie znajdziemy w szkolnym podręczniku. „Pi razy drzwi” momentami napisane jest z przymrużeniem oka i daje czytelnikowi sporo małostkowej i trochę złośliwej radości. Nic nie może się równać z euforią, jaka ogarnia człowieka, gdy ten dowiaduje się, że największym współczesnym umysłom „trzeba było aż tylu (361 – przyp. Molinki) stron niezrozumiałych (…) analiz, aby dojść do tak elementarnego równania”, jakim jest 1+1=2. Kolejnym atutem książki jest wyjątkowe tłumaczenie. Autor przekładu, Krzysztof Rejmer, najwyraźniej świetnie zna się na rzeczy: to dzięki niemu „Pi razy drzwi” zostało uzupełnione o całą serię przypisów tłumaczących najbardziej zawiłe fragmenty tekstu i wtrącające dodatkowe uwagi. Mało tego! Na koniec, obok polecanych przez Mickaël Launay’a muzeów, wydarzeń i lektur związanych z matematyką, umieścił nawet tytuły polskich dzieł, po które jego zdaniem warto sięgnąć.
              „Pi razy drzwi” to książka, która udowadnia, że matematyka może sprawiać przyjemność i fascynować każdego, bez względu na wiek, zainteresowania czy upodobania. Paradoksy rodem z zagadek, bematyści mierzący gigantyczne odległości krokami i roboty pokonujące ludzi w Go – to tylko przedsmak niezwykłych wrażeń jakie czekają na was w trakcie lektury.
              Czy nadal jesteście pewni, że nie lubicie matematyki?
____
Zdjęcie ze zbiorów własnych
Cytat zamieszczony na plakacie pochodzi z przekładu Krzysztofa Rejmera, Wydawnictwo Feeria Science 2017

sobota, 13 kwietnia 2019

„Tylko nie impreza!”, Ida Pierelotkin

„Tylko nie impreza!”, Ida Pierelotkin


             
Każdy, kto kiedykolwiek miał przyjemność organizować choćby kameralną imprezę, z pewnością potrafi wymienić kłopoty związane z takim przedsięwzięciem: zasiedziałych do późna w nocy gości, których przecież nie wypada wyprosić, konieczność przygotowania całego wachlarza przekąsek czy przypadkowe, ale nieodwracalne zniszczenia mienia. A co, jeśli zamiast grupy znajomych wpadnie do nas dwudziestu trzech gimnazjalnych barbarzyńców…?

              Irmina Krzemień jest bardzo nieśmiała i podatna na argumentację przebojowych koleżanek: Gośki i Fretki. Nic dziwnego, że gdy jej rodzice wyjeżdżają, zgadza się wykorzystać puste mieszkanie do zorganizowania niewielkiego spotkania andrzejkowego. Na imprezę nieprzypadkowo zaproszeni zostają tylko trzej gimnazjaliści: Andrzej, w którym podkochuje się Irmina, rozpaczliwie uciekający przed ekspansywnymi zalotami Fretki Damian i Krzysztof – ideał Gośki. Niestety, na skutek splotu niespodziewanych okoliczności, na potrójną randkę wprasza się niemal cała klasa. Wkrótce mieszkanie staje się areną scen zazdrości, podstępów i niespodziewanych eksplozji uczuć. Byle tylko nie interweniowała straż miejska…
              Ida Pierlotkin tworzy fascynującą, niezwykle dowcipną i splątaną historię. Nie sposób nie uśmiechnąć się pod nosem, śledząc miłosne perypetie bohaterów. W ciągu jednego wieczoru gimnazjalistów czeka aż nazbyt wiele atrakcji. Skargi niesympatycznego sąsiada, ściąganie z wiązu unieruchomionego kolegi czy niewielki pożar to tylko niektóre z nich. O nudzie nie ma mowy! Jedno jest pewne: w takim galimatiasie nawet najlepszy plan wzbudzenia w drugiej połówce miłości prowadzi do zgoła niespodziewanych i piorunujących rezultatów. No, ale nic dziwnego – w końcu, jak to kwituje brat Irminy w swoim improwizowanym poemacie, „Kręte a pogibane są szlaki strzał Kupidynowych…”
____________
Zdjęcie okładki ze zbiorów własnych
Baloniki: https://www.canva.com/
Cytat zamieszczony na plakacie pochodzi z egzemplarza wydanego przez  wyd. Akapit Press 2013

sobota, 6 kwietnia 2019

„Dziedzic Imperium”, Timothy Zahn

„Dziedzic Imperium”, Timothy Zahn


              Z pewnością każdy miłośnik „Gwiezdnych wojen” byłby w stanie dokładnie opisać kończącą „Powrót Jedi” bitwę o Endor. Wyobraźmy sobie jednak, że pytam te same osoby, co działo się później. Jak mogłyby brzmieć ich odpowiedzi? „Imperium przestało istnieć”? „Powstał Ruch Oporu i Najwyższy Porządek”? „Na kilka lat zapanował pokój”? Owszem, wszystkie powyższe odpowiedzi są poprawne, ale żadna z nich nie uwzględnia jednego: wąskiego okresu czasu pomiędzy bitwą o Endor a ostatecznym unicestwieniem Imperium.

              Faktem jest, że pomiędzy VI a VII częścią „Gwiezdnych wojen” istnieje swego rodzaju fabularna luka. Przecież niemożliwe wydaje się natychmiastowe pokonanie mających gigantyczną przewagę sił Imperium w jednej bitwie. Pewne jest, że z pogrom przetrwało przynajmniej kilka statków z załogami. Być może ocalałym udało się też utrzymać kontrolę nad częścią układów. Jak w takim razie wyglądała sytuacja w Galaktyce w tamtym okresie? Odpowiedź na to pytanie znajdziemy w świeżo wznowionej „Trylogii Throwna” autorstwa Timothy’ego Zahna. Akcja pierwszego tomu rozpoczyna się pięć lat po bitwie o Endor. Jak się okazuje, wbrew pozorom zakończenie wojny wcale nie oznacza zaprowadzenia pokoju. Przywódcy Nowej Republiki muszą zmierzyć się z tworzeniem demokratycznego rządu, brakiem pieniędzy i nieufnością mieszkańców niektórych planet. Jakby było tego było mało, dowództwo nad resztkami imperialnej floty przejmuje niejaki admirał Thrown: geniusz strategiczny i mistrz łączenia faktów, tajemniczy napastnicy parokrotnie napadają na Hana, Luke’a i Leię, a niesnaski pomiędzy dwójką rebelianckich dowódców stawiają Republikę na skraju wojny domowej…

              „Dziedzic Imperium” stanowi doskonałe uzupełnienie „Powrotu Jedi”. Wbrew moim obawom autor mistrzowsko poradził sobie z odwzorowaniem klimatu oryginalnych filmów. Udanym posunięciem było też wykorzystanie wątków i wydarzeń z części IV-VI do wykreowania całkiem nowych postaci. Dzięki temu stworzeni przez Zahna bohaterowie nie pojawiają się znikąd, ale są po prostu częścią „Gwiezdnych wojen”. Bardzo spodobała mi się też sama idea umieszczenia akcji książki w okresie po bitwie o Endor. Dzięki temu zyskujemy ciekawe spojrzenie na czasy powojenne, które często mylnie uznaje się za stan pokoju. Fabuła „Dziedzica…” nie pozostawia nic do życzenia. Choć od samego początku obserwujemy przebieg zdarzeń zarówno z perspektywy Rebeliantów, jak i imperialnych dowódców, a co za tym idzie z wyprzedzeniem poznajemy plany obu stron, czeka na nas całkiem sporo zaskoczeń. Po przeczytaniu pierwszego tomu trylogii muszę szczerze przyznać, że jestem bardzo ciekawa, jak dalej potoczą się losy bohaterów. Nie mogę się doczekać wznowienia kolejnych części.

              Polecam wszystkim miłośnikom „Gwiezdnych wojen”.
____
Zdjęcie ze zbiorów własnych
Pozostałe elementy grafiki: https://www.canva.com/
Cytat zamieszczony na plakacie pochodzi z przekładu Marcina Mortki, Wyd. Uroboros 2018
Copyright © 2016 Z biblioteki Molinki , Blogger