Ludzie dzielą się na zwolenników Orwella i Huxleya. Tę prostą prawdę uświadomił mi znajomy (pozdrawiam, Mateusz😊), kiedy siedzieliśmy w pociągu, rozmawiając o książkach. Właśnie skończyłam „Nowy wspaniały świat” i liczyłam na wymianę opinii. Tymczasem pierwsze pytanie, jakie padło, brzmiało: „A czytałaś już Rok 1984?”. Musiałam mieć nieco dziwną minę, bo mój rozmówca momentalnie pospieszył z wyjaśnieniem. Zauważył bowiem, że wspomniane dwa tytuły stanowią prawdziwą kość niezgody wśród wielbicieli literatury. Która wizja przyszłości jest bardziej przenikliwa? Która dotyka ważniejszych kwestii? I wreszcie: która okaże się prorocza?
„Roku 1984” jeszcze wtedy nie znałam – nie mogłam więc w żaden sposób się wypowiedzieć. Obiecałam sobie jednak, że pewnego dnia nadrobię tę czytelniczą zaległość… I właśnie nadeszła ta chwila.
Jakie są zatem moje wrażenia po przeczytaniu obu książek?
„Raport rozbieżności”
Pierwsza refleksja: rozumiem, dlaczego
można się o te książki pokłócić. Trudno znaleźć dwie równie drastyczne
skrajności. Zupełnie jakby autorzy uparli się na złość sobie stworzyć
kompletnie przeczące sobie wizje przyszłości… Przyjrzyjmy się zatem kilku
najbardziej spornym punktom teorii obu panów:
W „Roku 1984” ustrój oparty jest
na torturach, przemocy i zastraszeniu. Hasłem „Nowego wspaniałego świata”
pozostaje zaś… powszechna szczęśliwość. W pierwszym z państw obywatele
utrzymywani są w sztucznym ubóstwie, skupieni na walce o byt. W drugim zaś
władze dostarczają społeczeństwu luksusowych produktów, prowokując ludzi do
konsumowania coraz większych ilości dóbr. Prawdziwym mistrzostwem antagonizmu
pozostają jednak rozważania na temat kwestii obyczajowych. U Orwella dopuszcza
się wyłącznie istnienie ściśle sformalizowanych małżeństw, które mają „spełnić
obowiązek” dostarczenia państwu kolejnych obywateli… Podczas gdy u Huxleya
„każdy należy do każdego”, a macierzyństwo uważa się za przejaw zezwierzęcenia (!)
– dzieci hoduje się więc sztucznie w sterylnych butlach w Ośrodku Rozrodu i
Warunkowania…
Uff… Może to i dobrze, że
światowe czytelnictwo przeżywa kryzys, bo temat Orwella i Huxleya rzeczywiście nadaje
się wręcz idealnie do prowokowania sporów. A strach pomyśleć, co by się działo,
gdyby zamiast garstki moli książkowych, kłótnię podjęłoby całe społeczeństwo…
Nie do pogodzenia?
Sprzeczność obu książkowych wizji
jest tak jawna, że jakikolwiek kompromis wydaje się niemożliwy. Jeśli
kiedykolwiek dojdzie do stworzenia dyktatury na światową skalę, będzie ona
miała jednolity ustrój. Albo zgodną z wizją Orwella, albo – Huxleya. Rację może
mieć tylko jeden z nich.
Kiedy jednak spróbujemy się
cofnąć w s t e c z i odtworzyć m e t
o d ę tworzenia dyktatury w obu powieściach… odkryjemy zaskakujące
podobieństwa. Wygląda na to, że analizując zupełnie różne sytuacje, Orwell i
Huxley doszli do tych samych wniosków na temat powstawania ustroju
totalitarnego.
Oto kilka „sygnałów
ostrzegawczych”, na widok których zwolennikowi demokracji powinna zapalić się w
głowie czerwona lampka:
Indoktrynacja dzieci – w
celu stworzenia nowego pokolenia „wzorowych” obywateli (w „Nowym wspaniałym
świecie” – nauka przez sen i „kodowanie” nowych odruchów, w „Roku 1984” –
działalność młodzieżowej organizacji „Kapusiów”, zachęcającej do
donosicielstwa); ograniczanie wychowawczej roli rodziców lub zupełna likwidacja
tradycyjnych rodzin.
Likwidacja literatury – jako
dowodu, że świat może wyglądać inaczej. I, przede wszystkim, narzędzia
pobudzającego do myślenia i krytycznej refleksji.
Wyniszczanie inteligencji –
gdyż tymi, którzy potrafią myśleć samodzielnie trudniej jest manipulować. Paradoksalnie,
co świetnie podkreślono w obu książkach, represje spotykają nawet tych
specjalistów, którzy z władzą współpracują. Szczególnie jaskrawy wydaje się tu
przypadek ślepo oddanego systemowi Symesa z „Roku 1984”, którego jedyną winą
była… zbytnia inteligencja.
Uczucia – „Gdy jednostka
czuje, wspólnota szwankuje” – powtarzają sobie bohaterowie „Nowego wspaniałego
świata”. Dlatego władze w obu powieściach starają się umacniać w obywatelach
egoizm – czy to poprzez hedonistyczne wychowanie, czy też przez wzbudzanie w
ludziach wzajemnego strachu i nieufności. Wyraźne są też tendencje do
„skanalizowania” tych uczuć, nad którymi nie można zapanować. Stąd właśnie
„Dwie minuty nienawiści” u Orwella oraz zastępowanie prawdziwych związków
międzyludzkich chwilową rozkoszą o Huxleya.
Likwidacja religii.
Oficjalnie – w ramach postępu. Nieoficjalnie – aby tym łatwiej wykreować nową,
spaczoną moralność. Dyktatura zawsze dąży bowiem do tego, aby odczłowieczyć
obywateli, podporządkować ich najbardziej podstawowym instynktom: strachowi,
egoizmowi, chwilowym popędom. W takim świecie nie ma miejsca dla Boga, gdyż
wiara budzi w ludziach pewność, że „jest coś więcej”. Co ciekawe, totalitaryzm
bardzo często wykorzystuje jednak elementy religijnych rytuałów, aby tym
mocniej podporządkować sobie obywateli (widoczne zwłaszcza w „Nowym wspaniałym
świecie”: gloryfikacja przywódcy jako „Pana naszego Forda”; hasła oparte na
spaczonych cytatach z Biblii; scena „posługi społecznej”, przypominającej
świeckie nabożeństwo połączone ze spożywaniem „poświęconego” narkotyku zamiast Komunii
świętej)
Nieustanny nadzór i szybka
reakcja, jeśli ktoś wyróżnia się z tłumu. Propagowanie jednego „właściwego”
modelu życia, któremu obywatele powinni się podporządkować (przynależność do
odpowiednich organizacji, uprawianie konkretnych rozrywek, przejawianie
właściwych emocji).
Huxley czy Orwell? Oto jest
pytanie…
Powróćmy teraz do pytania, od
którego zaczęliśmy nasze rozważania. Który z autorów ma rację? Czy zmierzamy w
stronę totalitaryzmu, czy „miękkiej dyktatury”? I przede wszystkim, który
system jest bardziej niebezpieczny?
Teza Orwella, że da się
skutecznie utrzymać posłuch społeczeństwa opierając się na zastraszaniu, może
budzić wiele wątpliwości. Paradoksalnie jednak, wiele opisywanych przez niego
mechanizmów przez wiele lat z powodzeniem funkcjonowało m.in. w ZSRS (do
którego z resztą autor chętnie nawiązuje – choćby kreując obraz wszechmocnej,
socjalistycznej Partii). Nawet dość nieoczekiwana scena „nawrócenia” Winstona pod
wpływem tortur zdradza olbrzymie podobieństwo do opisu autentycznych rosyjskich
przesłuchań z „Innego świata” Gustawa Herlinga Grudzińskiego. Dziś zaś w
szczególny sposób widzimy, że ustrój totalitarny tego typu w niektórych
miejscach na świecie wciąż jeszcze funkcjonuje – co dowodzi szczególnej
aktualności powieści Orwella.
A jak ma się sprawa z „Nowym
wspaniałym światem”?
Huxley, bardzo z resztą słusznie, zauważa pewną nieekonomiczność „twardego” totalitaryzmu[1]. Po co tyle pieniędzy i zachodu aby złamać ducha w obywatelu, skoro wszystkie te „środki perswazji” mogą ostatecznie obudzić w nim żądzę buntu i zemsty? Dajmy ludziom szczęście i zadowolenie – a będą gotowi zrobić wszystko aby w tym stanie pozostać.
Powiedziałabym, że o ile wizja
Orwella zainspirowana została przez sytuację na wschodzie, o tyle system
zbliżony do „Nowego wspaniałego świata” bliższy jest ideowo współczesnemu
zachodowi. Dążenie do ogólnego szczęścia i zadowolenia. Rosnąca swoboda
obyczajowa. Wypychanie z życia publicznego religii. To, że coraz bardziej
zbliżamy się do akceptacji aborcji i manipulacji genetycznych… Co jeśli
któregoś dnia ktoś postanowi wzmocnić i ukierunkować te tendencje? Jeśli otrzymamy wymarzone prawo do robienie
wszystkiego, co zapragniemy – jednak za cenę p r a w d
z i w e j wolności? Te pytania wydają się szczególnie ważne
właśnie dziś, kiedy coraz częściej w imię swobody jednych, godzi się w
podstawowe wartości drugich…
***
Spór o to, która z książek jest
bardziej wartościowa wydaje się pozbawiony sensu. Powieści Orwella i Huxleya
pokazują bowiem dwie różne twarze tego samego zagrożenia – zamachu na nasze
prawa i człowieczeństwo. A dzięki temu czynią nas jeszcze lepiej przygotowanymi
do walki o wolność.
Mnie osobiście w szczególny
sposób bliski wydaje się „Nowy wspaniały świat”. Po części dlatego, że już
widzę w naszej rzeczywistości zapowiedź niektórych problemów pokazanych w
powieści… Ale przede wszystkim ze względu na to, jak trudno walczyć z takim
zagrożeniem. Można bowiem dowieść zbrodni wojennych, łamania praw człowieka i
stosowania tortur. Jak jednak pokazać diaboliczność panującego ustroju, jeśli
wszyscy obywatele są w nim szczęśliwi? Jak mówić o ograniczeniu wolności, gdy
wszyscy mogą robić co chcą? I wreszcie: jak sformułować oskarżenie, skoro
dysponuje się tylko mglistym uczuciem, że coś jest nie tak?
Uważajmy zatem i dokładnie
rozglądajmy się dookoła.
Abyśmy któregoś dnia nie zbudzili
się w nowym, ale bynajmniej nie wspaniałym świecie.
[1] Por. A. Huxley, Nowy wspaniały świat. 30 lat później. Raport rozbieżności”.
___
Źródła zdjęć:
"Rok 1984", "Nowy wspaniały świat" - ze zbiorów własnych
Pozostałe elementy grafiki - https://www.canva.com/
A. Huxley, "Nowy wspaniały świat", tłum. Bogdan Baran, wyd. Muza 2010
G. Orwell, "Rok 1984", tłum. Tomasz Mirkowicz, wyd. Muza 2019