Miłość i bogactwo. Te dwa słowa wystarczą aby
rozpalić wyobraźnię każdego czytelnika. Można oczywiście powtarzać, że to
stare, wyświechtane motywy, wykorzystywane już miliony razy. Można dowodzić, że
książkowe opisy zakochania nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Można
nawet upierać się, że pieniądze nie mają w życiu najmniejszego znaczenia. A
jednak mało kto potrafi pozostać obojętnym w obliczu powieściowych romansów czy
przepychu wspaniałych rezydencji…
Rok 1922. W Stanach Zjednoczonych kwitnie bodaj
najbardziej barwny okres ich historii, nie bez powodu zwany „szalonymi latami
dwudziestymi”. Młody, lecz ambitny Nick Carraway przybywa na Wschód w pogoni za
karierą. Traf chce, że zakupiony przez niego skromny domek sąsiaduje z pełną
przepychu, wystawną rezydencją niejakiego Gatsby’ego. Wkrótce bohater staje się
jednym z głównych widzów trwającego w willi nieustającego pasma ekscentrycznych
przyjęć i zabaw. Z czasem osoba sąsiada zaczyna coraz bardziej go fascynować. Kim
właściwie jest ten tajemniczy, bajecznie bogaty gospodarz, który dorobił się
swego majątku niewiadomym sposobem? Nielegalnym handlarzem alkoholu? Byłym
szpiegiem? A może człowiekiem, który „kogoś zabił”? Smakowite plotki krążą od
jednych uszminkowanych ust do drugich, serwowane razem z kieliszkami szampana.
Prawda, jaką odkrywa Nick jest zarazem znacznie prostsza, jak i bardziej
romantyczna. I ma ścisły związek z tragedią miłosną sprzed lat. Tragedią, która
w najbliższym czasie ma doczekać się swojego drugiego aktu…
Fitzgerald
odpakowuje swoją opowieść jak podarunek zawinięty w lśniący papier… Z początku
rozmyślnie oślepia czytelnika przepychem, ozdobnością i barwami życia
Gatsby’ego. Jak w kalejdoskopie przewijają się pojedyncze obrazki z wystawnych
przyjęć trwających w rezydencji dniami i nocami. Eleganccy gości, alkohol
płynący strumieniami i baśniowość, która spowija całą zabawę szczególnym czarem.
Z każdym kolejnym rozdziałem autor odrzuca jednak następne warstwy tej pozłoty,
pozbywając się wszystkiego, co zbędne. Aż wreszcie pozostaje tylko ścisły szkielet
fabuły – czysty, klasyczny, wręcz surowy. Żona i jej wielbiciel sprzed lat. Mąż
i jego kochanka, również zamężna. Pięć planet krążące po orbitach jednego
układu słonecznego. Splecione ze sobą na dobre i złe, stopniowo ściągające się
nawzajem do zderzenia. Taką podstawę wybiera sobie Francis Scott Fitzgerald. Żadnych
zbędnych zawijasów opowieści, piętrzenia komplikacji czy rozciągania wątków
miłosnych. Tylko kilka prostych, dobitnych, kluczowych scen, relacjonowanych przez
postronnego obserwatora ze szczególną rzeczowością. Tak, aby fakty w swej surowości
przemówiły same za siebie.
Narracja
płynie niespiesznie od słowa do słowa. Fitzgerald całkowicie poddaje się zwykłemu
rytmowi ludzkich wypowiedzi i podąża tam, dokąd go zawiodą. Całą historię
Gatsby’ego poznajemy w gruncie rzeczy właśnie z opowieści: tu jedna plotka, tam
czyjaś wzmianka, wreszcie garść wyjaśnień, które zbierają pojedyncze elementy
układanki w całość. Autor jest uważnym obserwatorem rzeczywistości. Opiera się
pokusie piętrzenia wielostronicowych romantycznych wyznań, rozstrzygających
rozmów, poważnych dysput. Bezbłędnie wyczuwa, że przecież – choć mogłoby się nam
wydawać inaczej – ludzie praktycznie nigdy nie mówią o tym, co jest naprawdę
ważne. Dlatego też dialogi w powieści w większości są bardzo banalne. Tym
szczególnym rodzajem banalności, który rodzi się między osobami zbyt skrępowanymi
swoją obecnością i konwenansami, aby nazwać pewne rzeczy po imieniu. I tak łzy
można usprawiedliwić zachwytem czyjąś koszulą. Wyznaniem miłości staje się
wzmianka o czyimś korzystnym wyglądzie. Zaś narastające w ludziach frustracja i
napięcie przejawiają się w zajadłym, zdeterminowanym planowaniu wspólnego
wyjazdu do miasta. Aż wreszcie czytelnik zaczyna obawiać się chwili, kiedy te
maski grzeczności wreszcie spadną i nastąpi wybuch…
„Wielki
Gatsby” w zupełnie świeży, zaskakujący sposób wykorzystuje stary jak świat
motyw człowieka, który pozornie zdobył wszystko – lecz wciąż nie jest
szczęśliwy. To nie kolejna historia o bezlitosnym bogaczu, żyjącym myślą o
swoich pieniądzach. Ale gorzka historia idealisty, który postawił wszystko na
jedną kartę aby odzyskać serce ukochanej kobiety.
Fitzgerald
przedstawia świat zdruzgotanych marzeń i rozwiewających się złudzeń. Pokazuje
bolesne zetknięcie młodzieńczej niewinności z panującą wśród elit przewrotnością,
hedonizmem i obojętnością. I dowodzi, że czasem najbardziej doniosłym czynem może
okazać się najbanalniejszy gest zwykłej, ludzkiej przyzwoitości.