28
osób. 3 szalupy ratunkowe. Trwająca ponad półtora roku wyprawa, w tym dziewięć
miesięcy rozpaczliwej walki o przetrwanie na lodowej pustyni. Brzmi jak
streszczenie klasycznej powieści podróżniczej, prawda? Jest tylko jeden haczyk.
Ta historia WYDARZYŁA SIĘ NAPRAWDĘ.
Rok 1914.
Brytyjczyk Ernest Shackelton wraz z grupą towarzyszy wyrusza w kolejną podróż.
Jego celem jest pierwsze w historii przejście Antarktydy w poprzek – od Morza
Weddella przez Biegun Południowy do Morza Rossa. Jednak mimo doskonale
obmyślonego planu, pojawiają się kolejne problemy, w obliczu których
kontynuacja wyprawy staje się niemożliwa. Statek Shackeltona, Endurance,
zostaje uwięziony pomiędzy zwałami paku (pływający lód), a potem, po sześciu
miesiącach dryfu dosłowne zmiażdżony przez napierające z dwóch stron kry. Grupa
ocalałych, dysponując skromnymi zapasami żywności i sprzętu, kilkoma zaprzęgami
psów oraz trzema szalupami ratunkowymi podejmuje rozpaczliwą walkę o
przetrwanie...
Wielkim
atutem polskiego wydania jest dodatek w postaci mapki Antarktydy i garści
odbitek zdjęć wykonanych przez fotografa wyprawy, Franka Hurley’a. Czytelnik
może dzięki temu dokładnie obejrzeć statek Shackeltona, wczuć się w klimat
wyprawy i (co najlepsze) do woli napatrzeć się na psich członków ekspedycji. Po prawej jedno z moich ulubionych zdjęć, przedstawiające drugiego oficera, Toma Creana, z narodzonymi na pokładzie Endurance szczeniakami.
Jeśli
interesuje Was najnowsza historia i wielkie podróże lub po prostu lubicie
dobrze napisane powieści podróżnicze, zdecydowanie powinniście sięgnąć po
"Arktyczną podróż sir Ernesta Shackeltona". Naprawdę warto.
_____
Zdjęcie okładki ze zbiorów własnych
Zdjęcia z wyprawy - F. Hurley
Lód w tle - https://www.canva.comCytat zamieszczony na plakacie pochodzi książki wydanej przez Wydawnictwo Mayfly sp. zoo, 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz