niedziela, 9 lutego 2020

„Arktyczna podróż sir Ernesta Shackeltona”, Alfred Lansing



28 osób. 3 szalupy ratunkowe. Trwająca ponad półtora roku wyprawa, w tym dziewięć miesięcy rozpaczliwej walki o przetrwanie na lodowej pustyni. Brzmi jak streszczenie klasycznej powieści podróżniczej, prawda? Jest tylko jeden haczyk. Ta historia WYDARZYŁA SIĘ NAPRAWDĘ.


Rok 1914. Brytyjczyk Ernest Shackelton wraz z grupą towarzyszy wyrusza w kolejną podróż. Jego celem jest pierwsze w historii przejście Antarktydy w poprzek – od Morza Weddella przez Biegun Południowy do Morza Rossa. Jednak mimo doskonale obmyślonego planu, pojawiają się kolejne problemy, w obliczu których kontynuacja wyprawy staje się niemożliwa. Statek Shackeltona, Endurance, zostaje uwięziony pomiędzy zwałami paku (pływający lód), a potem, po sześciu miesiącach dryfu dosłowne zmiażdżony przez napierające z dwóch stron kry. Grupa ocalałych, dysponując skromnymi zapasami żywności i sprzętu, kilkoma zaprzęgami psów oraz trzema szalupami ratunkowymi podejmuje rozpaczliwą walkę o przetrwanie...

Książka Alfreda Lansinga to nie tylko reportaż. To nieprawdopodobna, fascynująca, niezwykle plastycznie przedstawiona opowieść, którą czyta się jak książkę podróżniczą najlepszego gatunku. Chwilami czytelnik po prostu zapomina, że ma przed sobą prawdziwą historię. Autor zadbał o to, aby książka zawierała jak najwięcej szczegółów na temat podróży Shackeltona. Sięgając po lekturę czytelnik nie musi nic wiedzieć na temat wyprawy - zawarte w tekście informacje w zupełności wystarczają do całkowitego zrozumienia tej historii. Porywająca narracja uzupełniana jest licznymi fragmentami prowadzonych przez załogę dzienników i barwnymi anegdotami o rozrywkach, jakie znajdowali sobie podróżnicy podczas długich dni spędzonych na pokładzie uwięzionej "Endurance". To niesamowite, ile ironii, fantazji i czarnego humoru znalazło się w tych zdanych na pastwę bezlitosnej natury ludziach. Trudno nie śmiać się czytając o występach artystycznych zorganizowanych przez załogę dla uczczenia połowy zimy, manii wyścigów psich zaprzęgów czy najróżniejszych kawałach, które z upodobaniem płatali sobie podróżnicy.

Wielkim atutem polskiego wydania jest dodatek w postaci mapki Antarktydy i garści odbitek zdjęć wykonanych przez fotografa wyprawy, Franka Hurley’a. Czytelnik może dzięki temu dokładnie obejrzeć statek Shackeltona, wczuć się w klimat wyprawy i (co najlepsze) do woli napatrzeć się na psich członków ekspedycji. Po prawej jedno z moich ulubionych zdjęć, przedstawiające drugiego oficera, Toma Creana, z narodzonymi na pokładzie Endurance szczeniakami. 

Jeśli interesuje Was najnowsza historia i wielkie podróże lub po prostu lubicie dobrze napisane powieści podróżnicze, zdecydowanie powinniście sięgnąć po "Arktyczną podróż sir Ernesta Shackeltona". Naprawdę warto.
_____
Zdjęcie okładki ze zbiorów własnych
Zdjęcia z wyprawy - F. Hurley
Lód w tle - https://www.canva.com
Cytat zamieszczony na plakacie pochodzi książki wydanej przez Wydawnictwo Mayfly sp. zoo, 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Z biblioteki Molinki , Blogger