„Jego Dziady, jego Krymskie
sonety są klęską nowoczesnego piśmiennictwa polskiego”[1].
Swoją twórczością próbuje „cofnąć umysły czytelników do czasów grubej ciemnoty”[2].
Słowem: lepszy już Marcinkowski, najbardziej pogardzany i wyśmiewany
wierszokleta XIX wieku, który tylko „pisać nie powinien”, podczas gdy
Mickiewicz nawet… „myśleć nie umie”[3].
To tylko drobny ułamek opinii,
jaką wystawili Mickiewiczowi współcześni mu literaturoznawcy i poeci. O ile
bowiem ludzie młodzi, romantycy przyjęli twórczość wieszcza jak objawienie, o
tyle klasycyści bardzo go krytykowali. A ponieważ ostatnio trafiłam na bardzo
ciekawą pozycję na ten temat, postanowiłam podzielić się z Wami co
smaczniejszymi fragmentami tekstów z epoki.
Jakie zarzuty stawiali zatem
Mickiewiczowi współcześni mu czytelnicy?
„Czyż to tak bardzo trudno
pisać naturalnie i jasno?”[4]
Jeśli przy czytaniu tekstów
Mickiewicza musieliście „biedzić się” i „stokroć plunąć” żeby zrozumieć
cokolwiek, jeśli brała Was ochota żeby „do diabła całe pismo rzucić”[5]
– nie jesteście jedyni. I takie reakcje nie świadczą wcale o Waszej
intelektualnej słabości. Dokładnie tymi słowami swoje doświadczenia z lektury
„Sonetów” podsumowuje Franciszek Morawski – XIX-wieczny poeta, dramatopisarz i
krytyk.
Tym co szczególnie przeszkadzało
czytelnikom tego cyklu, był bez wątpienia nadmiar orientalizmów. Jeśli
kiedykolwiek mieliście styczność z „Sonetami”, na pewno wiecie że niektóre
fragmenty ciężko zrozumieć bez dokładnych przypisów. Nawet w czasach
Mickiewicza, gdy moda na literaturę wschodnią kwitła, było to duże utrudnienie
z lekturze. Kajetan Koźmian (również poeta) w jednym z listów wyraża nawet
ironiczną ochotę „pójścia do Stambułu dla nauczenia się języka Mickiewicza”,
gdyż „trudno chwalić to, czego się nie rozumie”[6].
Dlatego też XIX-wieczni klasycyści oburzyli by się z pewnością na określenie
Mickiewicza „wieszczem narodowym”. Ich zdaniem bowiem, czerpiąc tak mocno z
innych kultur, poeta sam się swojej polskości wyrzekał.
Wielu czytelników nie potrafiło
także zrozumieć „Konrada Wallenroda”. Tu z kolei utrudnienie stanowił fakt, że autor
starał się zachować tożsamość niektórych bohaterów w tajemnicy przez większą
część utworu. Dlatego też nawet Franciszek Morawski, nie tak znowu niechętny
Mickiewiczowi, głośno ubolewał : „Trzeba wprawdzie coś zostawić domyślności,
ale nie wszystko; trzeba drażnić imaginację czytelnika, ale nie mordować jej
zawsze i zupełnie tym samym sposobem…” Cóż, ciekawe, co powiedziałby o
współczesnych kryminałach.
„Głupcy tylko mogą takie
poezje za wzór młodym wystawiać”[7].
Jeśli przerabialiście już w
szkole romantyzm, to na pewno zauważyliście, jak ważny w naszej edukacji jest
Mickiewicz. Przez całe liceum uczymy się przecież jak wspaniałymi utworami są
„Dziady”, „Pan Tadeusz” czy „Ballady i romanse”. Mało tego! W księgarniach
można nawet znaleźć kieszonkowe wydanie „Przyjaciół” w charakterze ilustrowanej
bajki dla dzieci. Gdyby coś takiego zdarzyło się w XIX wieku, wybuchłby
skandal. Zgodnie uważano bowiem, że Mickiewicz daje czytelnikom zły przykład, a
jego teksty „w młodzieży łatwo dającej się uwodzić
błyskotkami zatrzeć mogą uczucie prawdziwej piękności”[8].
Dlaczego jednak?
Zasadniczo, klasycyści mieli z
Mickiewiczem dwa olbrzymie problemy. Przede wszystkim – co widać było już w
poprzednich akapitach – autor był zdecydowanie nadgorliwy jeśli chodzi o
dostosowanie języka dzieła do opisywanej rzeczywistości. Obmyśliwszy sobie na
przykład ballady jako cykl inspirowany twórczością ludową, konsekwentnie to
założenie realizował. Robił błędy językowe (np. „do tata” zamiast „do
taty”[9]),
używał potocyzmów (np. „rozwiera gębę i wytrzeszcza oczy”[10])
i uparcie „zniżał poezję do gminu”[11].
Dla klasycystów, wychowanych na twardych zasadach dotyczących pisania utworów,
było to nie do pomyślenia. I świadczyło nie o inteligentnym zamyśle
kompozycyjnym, ale… niewykształceniu autora i ułomności jego stylu.
Jednak daleko bardziej przerażało ich to, że
Mickiewiczowi – jak na złość – nie można odmówić wielkiego talentu. I z tego
powodu cała polsko-litewska młodzież chciała brać z niego przykład. Już wkrótce
po wydaniu „Ballad i romansów”, kraj ogarnęło istne szaleństwo – do tego
stopnia, że literaturoznawcy znaleźli na nie osobny termin: balladomania.
Mickiewicza plagiatowali wszyscy. Doszło do tego, że „gdy Mickiewicz po raz
pierwszy powiedział o skowronku, że dzwoni swą piosenkę, już skowronek w
wszystkich poezjach przestał śpiewać, nucić, a tylko dzwonił. Gdy
Mickiewicz raz dla rymu użył słowa dawnego drzemie i rymował z ziemie,
już wszyscy nowi poeci, uradowani z ułatwienia rymowego, wykluczyli z mowy
polskiej wyraz drzymać, a tylko wznowionego drzemać zaczęli
używać […] i tak coraz więcej język psuli i anarchią go wtrącali”[12].
A że nie każdy, niestety, rodzi się wieszczem narodowym, poziom literatury w
Polsce, delikatnie mówiąc, pozostawiał wiele do życzenia. Tym bardziej, że – ku
rozpaczy klasycystów – młodzieży łatwiej przechodziło powtarzanie błędów
swojego idola niż dorównywanie mu talentem.
A więc „klęska […]
piśmiennictwa polskiego”[13]?
Rzecz jasna nie wszyscy XIX-wieczni
czytelnicy Mickiewicza krytykowali. W tej samej epoce romantycy opisywali
przecież autora w samych superlatywach. Co więcej, nawet najbardziej zagorzali
klasycy przyznawali niechętnie, że posiada on „rzeczywisty i piękny talent” i
bez wątpienia napisał „kilka dobrych kawałków”[14].
Zdarzali się nawet tacy, którzy rzucali zapalczywe obietnice przebaczenia
Mickiewiczowskiej „arogancji” i „dyktatorskiego tonu”, jeśli tylko „da nam
wielkie narodowe epos”[15]…
Cóż, epos już mamy.
Więc nie była to chyba taka znowu
klęska literatury. 😊
Artykuł powstał w oparciu o
pozycję „Walka romantyków z klasykami” w opracowaniu Stefana Kawyna., wyd.
Zakład Narodowy Imienia Ossolińskich.
[1] W.
Niemojewski, Myśli dorywcze o romantyczności i romantykach, [w:] Walka
romantyków z klasykami, opr. Stefan Kawyn, wyd. Zakład Narodowy im.
Ossolińskich, str. 175
[2] A. E.
Odyniec, Przedmowa do Poezji t. 1, [w:] Walka romantyków z
klasykami, opr. Stefan Kawyn, wyd. Zakład Narodowy im. Ossolińskich, str.
206
[3] K.
Koźmian, osobisty list autora do F. Morawskiego (3 marca 1827) [w:] Walka
romantyków z klasykami, opr. Stefan Kawyn, wyd. Zakład Narodowy im.
Ossolińskich, str. 113
[4] F.
Morawski, cyt. za: Walka romantyków z klasykami, opr. Stefan Kawyn, wyd.
Zakład Narodowy im. Ossolińskich, str.
XXXIX
[5] F.
Morawski, osobisty list autora do A. E. Koźmiana, [w:] Walka romantyków z
klasykami, opr. Stefan Kawyn, wyd. Zakład Narodowy im. Ossolińskich, str. 115
[6] K.
Koźmian, osobisty list autora do F. Morawskiego (22 grudnia 1827), [w:]
Walka romantyków z klasykami, opr. Stefan Kawyn, wyd. Zakład Narodowy im.
Ossolińskich, str. 118
[7] F.
Morawski, osobisty list autora do A. E. Koźmiana, [w:] Walka romantyków z
klasykami, opr. Stefan Kawyn, wyd. Zakład Narodowy im. Ossolińskich, str.
115
[8] F. S.
Dmochowski, Uwagi nad teraźniejszym stanem, duchem i dążnością poezji
polskiej, [w:] Walka romantyków z klasykami, opr. Stefan Kawyn, wyd.
Zakład Narodowy im. Ossolińskich, str. 161
[9] A.
Mickiewicz, Powrót taty. Ballada, [w:] A. Mickiewicz, Wiersze,
opr. Cz. Zgorzelski, wyd. Czytelnik, Warszawa 1983
[10] A.
Mickiewicz, To lubię. Ballada, tamże.
[11] F. S.
Dmochowski, Uwagi nad teraźniejszym stanem, duchem i dążnością poezji
polskiej, [w:] Walka romantyków z klasykami, opr. Stefan Kawyn, wyd.
Zakład Narodowy im. Ossolińskich, str. 149
[12] A. E.
Koźmian, Wspomnienia t. 2, [w:} Walka romantyków z klasykami,
opr. Stefan Kawyn, wyd. Zakład Narodowy im. Ossolińskich, str. 472
[13] W.
Niemojewski, Myśli dorywcze o romantyczności i romantykach, [w:] Walka
romantyków z klasykami, opr. Stefan Kawyn, wyd. Zakład Narodowy im. Ossolińskich,
str. 175
[14] Tamże,
str.175
[15] Tamże,
str. 175
___
Źródła zdjęć:
Mickiewicz - https://pixabay.com/pl/photos/pomnik-adam-mickiewicz-go%c5%82%c4%99bie-2580034/
Pozostałe elementy grafiki - https://www.canva.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz