Wszyscy
kiedyś umrzemy. To fakt. Wolimy jednak o tym zapomnieć – i znakomicie nam się
to udaje. Pogrążamy się w szarej, codziennej rutynie, odkładamy to, co ważne na
czas nieokreślony i wmawiamy sobie, że spełnianie marzeń może poczekać. W końcu
przestajemy doceniać to, jakim cudem jest życie. I nie zwracamy uwagi na to, że
przecież każdy dzień może okazać się naszym ostatnim…
Weronika
postanawia umrzeć. Jej decyzji nie powoduje żadne nieszczęśliwe wydarzenie ani
nawet depresja. Bohaterka stwierdza po prostu, że w życiu doświadczyła już
wszystkiego, czego chciała. Dlatego pewnego dnia sprząta swój pokój, połyka
cztery opakowania tabletek i siada przy oknie żeby ostatni raz obejrzeć zachód
słońca. Pozostawia po sobie tylko krótki list, w którym wyraża oburzenie, że
dziennikarz jednego z poczytnych francuskich pism rozpoczął swój artykuł
pytaniem: „Gdzie leży Słowenia?”. Weronika nie umiera jednak. Odzyskuje
przytomność w miejscowym szpitalu psychiatrycznym, otoczona kordonem lekarzy. I
zderza się z diagnozą: obumarcie jednej z komór serca. Zamiast lekkiej,
przyjemnej śmierci przy dźwiękach muzyki czeka ją kilka dni życia w
towarzystwie szaleńców i znoszenie przerażających ataków choroby w oczekiwaniu
na ten jeden, który okaże się ostatni. Ten krótki czas bezpowrotnie zmieni jednak
zarówno wszystkich pacjentów szpitala, jak i samą Weronikę…
Paulo Coelho umieszcza akcję swojej powieści w szczególnym miejscu. Villete nie jest zwykłym ośrodkiem psychiatrycznym. Powstałe z kaprysu grupy biznesmenów, nie zaś z rzeczywistej potrzeby, przez większość czasu świeci pustkami. Aby zadowolić inwestorów, oprócz prawdziwych chorych personel przyjmuje więc każdego, kto gotów jest opłacić swój pobyt. Nic dziwnego, że choć bohaterowie powieści mają różne diagnozy, w gruncie rzeczy są bardzo do siebie podobni. Schizofrenia, napady lękowe, czy myśli samobójcze – powód, dla którego latami pozostają w Villete jest jeden. W szpitalu wariatów zaznali wreszcie prawdziwej wolności, wyrwali się z rutyny, otrzymali możliwość bycia sobą, bez obawy, co pomyślą inni. W końcu gdzie można pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa, jeśli nie w ośrodku psychiatrycznym? Większość pacjentów nie kwapi się już z powrotem do dawnego życia. Wygodniej jest im ukrywać poprawę stanu zdrowia i traktować Villete jak luksusowy hotel.Weronika ma inny problem. Nie podoba jej się utarty, przepojony rutyną tryb jej życia – w gruncie rzeczy dlatego podejmuje próbę samobójczą. Boi się jednak cokolwiek zmieniać w obawie przed cierpieniem. Wybiera zachowawcze rozwiązania. Studia prawnicze zamiast kariery pianistki. Chłodny dystans zamiast głębokich relacji z ludźmi. Przedwczesne przerwanie życia z lęku przed rozczarowaniem u jego kresu. Dlatego bohaterce trudno jest odnaleźć się w Villete, gdzie pacjenci pozwalają sobie na wszelkie wybryki, na które przyjdzie im ochota.
Te dwie postawy – tak różne, a zarazem tak podobne – w powieści Coelha nieustannie się ze sobą ścierają. Zastanawiając się nad sensem życia, istotą szaleństwa i źródłem radości, bohaterowie na różne sposoby próbują poznać samych siebie oraz wybrać własną drogę. Książka pokazuje, że warto czasem zaryzykować i spełniać nawet najbardziej szalone marzenia. Odważyć się wyjść poza szklane ściany, zza których obserwujemy świat zewnętrzny. I w reszcie zacząć naprawdę żyć.
„Weronika
postanawia umrzeć” to opowieść o pięknie życia. O tym, jak wielkim darem jest
każdy kolejny dzień – i jak ważne jest to, aby z zachwytem przyjąć wszystko, co
przyniesie. Paulo Coelho z pasją dowodzi, że odrobina szaleństwa nie zawadzi. Co
prawda w paru miejscach opinie autora są dość ryzykowne – zwłaszcza jeśli idzie
o kwestie obyczajowe i moralności. Mimo to książka stanowi jednak bardzo
interesującą, prowokującą do refleksji pozycję.
_______
Cytat zamieszczony na plakacie pochodzi z przekładu Grażyny Misiorowskiej i Basi Stępień, wyd. Drzewo Babel, Warszawa, 2000r
____
Źródła zdjęć:
"Weronika postanawia umrzeć" - ze zbiorów własnych
Pozostałe elementy grafiki - https://www.canva.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz