O
Robin Hoodzie, szeryfie Nottingham, pięknej lady Marion i lesie Sherwood słyszała
już pewnie większość z nas. Wielokrotnie ekranizowana i opisywana legenda o
szlachetnym zbójcy należy w końcu do najsłynniejszych na świecie. Osobiście
zetknęłam się z nią oglądając stary serial z Michaelem Praedem w roli głównej.
Wkrótce u babci znalazłam tę właśnie książkę. I zachwyciłam się.
Na
turniej rycerski do Nottingham przybywają tłumy gości. Każdy ma szansę wziąć
udział w konkurencji łuczniczej. Wśród chętnych znajduje się młody chłopak.
Widzowie zwracają na niego uwagę dopiero gdy jedna z zaproszonych dam
przekonuje szeryfa aby ten pozwolił mu oddać kilka strzałów. Ku zdumieniu
mieszczan młodzieniec wygrywa zawody. Przedstawiając się oświadcza, że nazywa
się Robin Hood i w przyszłości imię to będzie słynne na całą Anglię. Jeszcze
tego samego dnia prowokuje konflikt z żołnierzem królewskiej straży. Wszystko
to jednak tylko przygotowania do zdecydowanej i bezwzględnej walki z
niesprawiedliwym, ciemiężącym ludność szeryfem. Otwarta wojna rozpoczyna się
jednak dopiero gdy Robin zostaje zaocznie skazany na karę śmierci. W każdym
rozdziale książki czeka nowa przygoda. Bohaterska obrona dworu Partrige,
wykradzenie dla ukochanego pięknej Agnieszki oraz walka z pewnym dzierżawcą,
nie bez kozery zwanym Smokiem, to tylko niektóre z historii opisanych w tej
książce. Najbardziej podobała mi się opowieść o tym, jak Czarny Baron urządził
wielką wyprawę na las Sherwood. Bardzo przypadł mi do gustu sposób, w jaki
Robin zwodził oddziały przeciwnika. Książka podzielona jest na dwie części.
Pierwsza rozpoczyna się turniejem rycerskim, a kończy na ślubie Robina. W
drugiej coraz większą rolę odgrywa Marianna (Marion) – jego żona.
Historia
jest fantastyczna. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Chłopcy – rozbudowane
opisy bitew i pojedynków, a dziewczęta – wątek romantyczny. Wplecione w akcję
przekomarzania bohaterów i zabawne sceny z ich udziałem doskonale równoważą
powagę ponadczasowego przesłania książki. Można ją czytać i czytać - i nigdy
się nie znudzi. Zapraszamy do Sherwood!
___
Zdjęcie ze zbiorów własnych
T. Kraszewski, "Robin Hood", wyd. Poznańskie 1990
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz