niedziela, 13 maja 2018

„Robin Hood”, Tadeusz Kraszewski

O Robin Hoodzie, szeryfie Nottingham, pięknej lady Marion i lesie Sherwood słyszała już pewnie większość z nas. Wielokrotnie ekranizowana i opisywana legenda o szlachetnym zbójcy należy w końcu do najsłynniejszych na świecie. Osobiście zetknęłam się z nią oglądając stary serial z Michaelem Praedem w roli głównej. Wkrótce u babci znalazłam tę właśnie książkę. I zachwyciłam się.

Na turniej rycerski do Nottingham przybywają tłumy gości. Każdy ma szansę wziąć udział w konkurencji łuczniczej. Wśród chętnych znajduje się młody chłopak. Widzowie zwracają na niego uwagę dopiero gdy jedna z zaproszonych dam przekonuje szeryfa aby ten pozwolił mu oddać kilka strzałów. Ku zdumieniu mieszczan młodzieniec wygrywa zawody. Przedstawiając się oświadcza, że nazywa się Robin Hood i w przyszłości imię to będzie słynne na całą Anglię. Jeszcze tego samego dnia prowokuje konflikt z żołnierzem królewskiej straży. Wszystko to jednak tylko przygotowania do zdecydowanej i bezwzględnej walki z niesprawiedliwym, ciemiężącym ludność szeryfem. Otwarta wojna rozpoczyna się jednak dopiero gdy Robin zostaje zaocznie skazany na karę śmierci. W każdym rozdziale książki czeka nowa przygoda. Bohaterska obrona dworu Partrige, wykradzenie dla ukochanego pięknej Agnieszki oraz walka z pewnym dzierżawcą, nie bez kozery zwanym Smokiem, to tylko niektóre z historii opisanych w tej książce. Najbardziej podobała mi się opowieść o tym, jak Czarny Baron urządził wielką wyprawę na las Sherwood. Bardzo przypadł mi do gustu sposób, w jaki Robin zwodził oddziały przeciwnika. Książka podzielona jest na dwie części. Pierwsza rozpoczyna się turniejem rycerskim, a kończy na ślubie Robina. W drugiej coraz większą rolę odgrywa Marianna (Marion) – jego żona.
Historia jest fantastyczna. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Chłopcy – rozbudowane opisy bitew i pojedynków, a dziewczęta – wątek romantyczny. Wplecione w akcję przekomarzania bohaterów i zabawne sceny z ich udziałem doskonale równoważą powagę ponadczasowego przesłania książki. Można ją czytać i czytać - i nigdy się nie znudzi. Zapraszamy do Sherwood!

___
Zdjęcie ze zbiorów własnych
T. Kraszewski, "Robin Hood", wyd. Poznańskie 1990
             

             

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Z biblioteki Molinki , Blogger