sobota, 6 kwietnia 2019

„Dziedzic Imperium”, Timothy Zahn



              Z pewnością każdy miłośnik „Gwiezdnych wojen” byłby w stanie dokładnie opisać kończącą „Powrót Jedi” bitwę o Endor. Wyobraźmy sobie jednak, że pytam te same osoby, co działo się później. Jak mogłyby brzmieć ich odpowiedzi? „Imperium przestało istnieć”? „Powstał Ruch Oporu i Najwyższy Porządek”? „Na kilka lat zapanował pokój”? Owszem, wszystkie powyższe odpowiedzi są poprawne, ale żadna z nich nie uwzględnia jednego: wąskiego okresu czasu pomiędzy bitwą o Endor a ostatecznym unicestwieniem Imperium.

              Faktem jest, że pomiędzy VI a VII częścią „Gwiezdnych wojen” istnieje swego rodzaju fabularna luka. Przecież niemożliwe wydaje się natychmiastowe pokonanie mających gigantyczną przewagę sił Imperium w jednej bitwie. Pewne jest, że z pogrom przetrwało przynajmniej kilka statków z załogami. Być może ocalałym udało się też utrzymać kontrolę nad częścią układów. Jak w takim razie wyglądała sytuacja w Galaktyce w tamtym okresie? Odpowiedź na to pytanie znajdziemy w świeżo wznowionej „Trylogii Throwna” autorstwa Timothy’ego Zahna. Akcja pierwszego tomu rozpoczyna się pięć lat po bitwie o Endor. Jak się okazuje, wbrew pozorom zakończenie wojny wcale nie oznacza zaprowadzenia pokoju. Przywódcy Nowej Republiki muszą zmierzyć się z tworzeniem demokratycznego rządu, brakiem pieniędzy i nieufnością mieszkańców niektórych planet. Jakby było tego było mało, dowództwo nad resztkami imperialnej floty przejmuje niejaki admirał Thrown: geniusz strategiczny i mistrz łączenia faktów, tajemniczy napastnicy parokrotnie napadają na Hana, Luke’a i Leię, a niesnaski pomiędzy dwójką rebelianckich dowódców stawiają Republikę na skraju wojny domowej…

              „Dziedzic Imperium” stanowi doskonałe uzupełnienie „Powrotu Jedi”. Wbrew moim obawom autor mistrzowsko poradził sobie z odwzorowaniem klimatu oryginalnych filmów. Udanym posunięciem było też wykorzystanie wątków i wydarzeń z części IV-VI do wykreowania całkiem nowych postaci. Dzięki temu stworzeni przez Zahna bohaterowie nie pojawiają się znikąd, ale są po prostu częścią „Gwiezdnych wojen”. Bardzo spodobała mi się też sama idea umieszczenia akcji książki w okresie po bitwie o Endor. Dzięki temu zyskujemy ciekawe spojrzenie na czasy powojenne, które często mylnie uznaje się za stan pokoju. Fabuła „Dziedzica…” nie pozostawia nic do życzenia. Choć od samego początku obserwujemy przebieg zdarzeń zarówno z perspektywy Rebeliantów, jak i imperialnych dowódców, a co za tym idzie z wyprzedzeniem poznajemy plany obu stron, czeka na nas całkiem sporo zaskoczeń. Po przeczytaniu pierwszego tomu trylogii muszę szczerze przyznać, że jestem bardzo ciekawa, jak dalej potoczą się losy bohaterów. Nie mogę się doczekać wznowienia kolejnych części.

              Polecam wszystkim miłośnikom „Gwiezdnych wojen”.
____
Zdjęcie ze zbiorów własnych
Pozostałe elementy grafiki: https://www.canva.com/
Cytat zamieszczony na plakacie pochodzi z przekładu Marcina Mortki, Wyd. Uroboros 2018

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Z biblioteki Molinki , Blogger