Gdzie
podziały się wszystkie magiczne stworzenia? To oczywiste, są wciąż wśród nas!
Jednak tylko nieliczni potrafią je dostrzec. Dlatego większość czarodziejskich
istot ukrywa się w miejscach, gdzie życzliwi ludzie otaczają je opieką. Jednak
takich zakątków jest coraz mniej. A te, które pozostały, coraz trudniej jest
ocalić przed zniszczeniem…
Rodzice
Kendry i Setha wybierają się na kilkutygodniowy rejs. W tym czasie dzieci mają
mieszkać u dziadka, którego praktycznie nie znają. Wszystko wskazuje na to, że
pobyt zakończy się katastrofą. Staruszek nie ma telewizora, znika na całe dnie
i nieustannie im czegoś zabrania. Jednak wkrótce Kendra i Seth odkrywają, że
posiadłość dziadka to w rzeczywistości czarodziejski rezerwat. Schronienie
znajdują w nim stworzenia, dla których nie ma już miejsca w świecie ludzi. Te
przyjazne… oraz te śmiertelnie niebezpieczne.
Pierwsza
część „Baśnioboru” stanowi swego rodzaju wprowadzenie do całej serii. Autor
dopiero zarysowuje cały świat przedstawiony i wprowadza na scenę
najważniejszych bohaterów. Na razie niewiele wiemy o sytuacji w innych
czarodziejskich rezerwatach. „Wielki świat” wkracza do Baśnioboru tylko za
pośrednictwem pogłosek i pojedynczego listu. Pochłonięty śledzeniem losów bohaterów,
czytelnik nawet nie zwraca uwagi na te wzmianki. Stąd właśnie silny klimat
niezobowiązującej, wakacyjnej przygody, którego doświadczamy w trakcie lektury.
Nastrój staje się poważniejszy dopiero w kolejnych tomach serii, gdy na
pierwszy plan wysuwa się wątek tajemniczego Stowarzyszenia Gwiazdy Wieczornej. „Baśniobór”
jest jedyną częścią cyklu, którą można traktować jak niezależną powieść. Nie
znaczy to jednak, że trwa w zupełnym oderwaniu od reszty serii. Osobiście,
uważam ten tom za jedną z najlepszych książek Brandona Mulla.
Zdawałoby
się, że w przypadku fantastyki tego typu trudno uniknąć szablonowości i
infantylności. Wróżki, czarownice, trolle… Przecież wszystkie te istoty opisano
już bardzo dokładnie we wszelkiego rodzaju podaniach i bajkach. Czy da się
przedstawić je w nowy i odkrywczy sposób? Jak się okazuje – jak najbardziej.
Brandon Mull doskonale łączy nowatorstwo ze starymi, sprawdzonymi pomysłami.
Sposób, w jaki opisuje książkowy Baśniobór, określiłabym jako swego rodzaju
„realizm fantastyczny”. Z jednej strony autor zachowuje stary, utarty podział
magicznych stworzeń na istoty światła i mroku. Z drugiej jednak, przedstawia je
w znacznie bardziej niejednoznaczny sposób. Przykładowo, w jego powieści wróżki
– choć formalnie stoją po „jasnej strony Mocy” – są bardzo próżne i
egoistyczne. Potrafią także być drażliwe, o czym na własnej skórze przekonuje
się Seth. Autor bardzo drobiazgowo opracował cały sposób funkcjonowania
czarodziejskiego świata. Mogłabym godzinami opowiadać o traktacie założycielskim,
tajnych stowarzyszeniach, nocy kupały… Chociaż mi samej najbardziej przypadł do
gustu pomysł, że magiczne stworzenia są wśród nas, ukryte pod postaciami
zwykłych zwierząt. Wreszcie dowiedziałam się, czemu jako dziecko nigdy nie
spotkałam ani jednej wróżki czy jednorożca😊.
„Baśniobór”
to fantastyka w najlepszym wydaniu, stworzona z myślą o młodzieży. Porywająca
akcja, barwne obrazy czarodziejskiego świata, oryginalność… Od tej książki
trudno się oderwać! Ale uwaga: „nikt, kto tu wchodzi, nie wyjdzie
niezmieniony”.
____
Źródła zdjęć:
"Baśniobór" - https://ecsmedia.pl/c/basniobor-tom-1-b-iext106957253.jpg
Pozostałe elementy grafiki - https://www.canva.com/
Cytat zamieszczony na plakacie pochodzi z przekładu Rafała Lisowskiego, Wydawnictwo WAB 2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz