niedziela, 12 lutego 2023

„Wyspa Camino”, John Grisham

 


Grisham po prostu doskonale się bawił. Takie wrażenie odniosłam, odkładając powieść. Jakby na chwilę zapomniał o rzeszach fanów czekających na kolejne, ekscytujące prawnicze historie… I dla odmiany napisał o tym, co naprawdę kocha. To nie jest książka dla miłośników kryminałów. To książka dla miłośników literatury. A zatem: pisarze, wydawcy, księgarze i oczywiście Wy, czytelnicy – szykujcie się na prawdziwą ucztę!

Pięć bezcennych manuskryptów znika z biblioteki w Princetown. Policja szybko wpada na trop sprawców. Część z nich udaje się ująć, kolejny wkrótce ginie… Jednak pochopnie sprzedane rękopisy na dobre wsiąkają w dyskretny, elegancki światek handlarzy literaturą.

Marcer Mann zaczęła jako młoda, obiecująca pisarka. Jednak po pierwszej, nieudanej trasie promocyjnej musi w końcu przyznać, że jej życie zdecydowanie „nie układa się tak, jak to sobie zaplanowała”. W wieku trzydziestu lat ma przed sobą tylko obumierający początek nowej książki, niespłacony dług studencki i perspektywę rychłej utraty pracy. Tymczasem na jej drodze pojawia się tajemnicza Elaine. Pracowniczka firmy ubezpieczeniowej, która wie o Marcer niebezpiecznie dużo… i proponuje jej zawrotną sumę w zamian za zbliżenie się do Bruce’a Cable’a. Charyzmatycznego właściciela księgarni na wyspie Camino, który, jak wiadomo, ma szczególną słabość do cennych pierwodruków… oraz pięknych, młodych autorek. Jak daleko posunie się Marcer? Czy niewprawionej w szpiegostwie dziewczynie uda się zmylić czujnego Bruce’a? I co stanie się, kiedy desperację i poczucie obowiązku osłabią osobiste uczucia?

To nie jest kryminał. Taka jest prawda, mimo że fakty zdają się wskazywać na coś innego. Jest kradzież? Jest. Są złoczyńcy? Są. Jest finalny zwrot akcji? Pewnie. A jednak wielbiciele gatunku będą pewnie nieco rozczarowani. Bo to nie intryga odgrywa w tej książce najważniejszą rolę.

Przede wszystkim – co pewnie nie zdziwi fanów Grishama – od samego początku doskonale wiadomo, kto stoi za całą sprawą. Kradzież manuskryptów jest opisana niemal co do sekundy, z uwzględnieniem każdego nazwiska, każdego szczegółu misternego planu. Co prawda nie ma pewności, czy ostatecznie rękopisy rzeczywiście trafiły w ręce Cable’a, ale wszystkie fakty zdają się na to wskazywać. Jedyne pytanie brzmi: jakim cudem książki zdeponowane w schowku z winem Oakmont miałyby się odnaleźć w prywatnym sejfie pod księgarnią na Camino? Jednak choć autor mógłby z łatwością dodatkowo udramatyzować fabułę – bądź co bądź rękopisy chce odzyskać zarówno FBI, jak i gotowi na wszystko przestępcy – nie robi tego.

Zamiast tego pozwala akcji zwolnić, a czytelnikowi – rozkoszować się atmosferą literackiego raju, jakim jest Camino. Gustowna, dobrze zorganizowana księgarnia, gdzie można wypić filiżankę kawy i wpaść na spotkanie autorskie. Prześliczny dom Bruce’a i Noelle, który zawsze stoi otworem dla miłośników książek. A przede wszystkim barwna społeczność pisarzy, którzy spotykają się przy lampce wina aby trochę sobie podogryzać i wymienić doświadczeniami. To właśnie te rozmowy nadają książce tak niezwykły klimat. Grisham nareszcie otwiera przed czytelnikiem drzwi do autorskiego światka, z pasją opowiadając o tym, czym zajmuje się na co dzień. Z doskonałym wyczuciem smaku temperuje swój entuzjazm szczyptą gorzkawej ironii. I puszcza nam oko, podśmiewując się lekko zarówno z rzekomej idylliczności pisarskiego życia, jak i związanych z nim małych dramatów. Autorzy, których znajdziemy na kartach powieści, nie należą do tak częstego wśród bohaterów literackich gatunku niedocenionych, wybitnych jednostek. Nie, „Wyspa Camino” z nieco szyderczym realizmem skupia się na „przeciętnej większości” pisarzy. I tak miarą wielkości staje się wydanie serii tandetnych romansideł i horrorów o wampirach, podczas gdy domniemane uduchownione arcydzieła zalegają na półkach, pokrywając się warstewką kurzu. Lecz mimo to wszyscy bohaterowie – mistrzowie pióra i początkujący, ambitni twórcy i producenci literackich knotów – trzymają się razem. I wspólnie drwią sobie z braku natchnienia, własnej nieudolności oraz pisarskich porad. A w powieści cały czas daje się wyczuć lekką nutkę nostalgicznej czułości. Bo nie da się ukryć, że Grisham po prostu lubi to, co robi.

Moje prywatne podsumowanie tej lektury? Proszę bardzo. Przez cały dzień nie zrobiłam nic pożytecznego, przez tydzień robiłam maślane oczy na każde wspomnienie o Camino, a w dodatku najwyraźniej zakochałam się w żonatym złodzieju – księgarzu, którego nie widziałam na oczy.

Czy żałuję?

A gdzie tam.

Niniejszą recenzję ciskam w kąt, bo pisarski zew wzywa mnie gdzie indziej.

Jeśli ktoś będzie o mnie wypytywać, to przekażcie, że wyjeżdżam kupić księgarnię na wyspie.

I pisać.


Zainteresowała Cię ta książka? Zanim przeczytasz, poznaj skradzioną powieść, którą bohaterowie "Wyspy Camino" próbują odzyskać!

____

Cytat na plakacie pochodzi z przekładu Jana Kraśki, wyd. Albatros, Poznań 2019

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Z biblioteki Molinki , Blogger