piątek, 23 czerwca 2023

Zamiast na ryby, chodźmy na… książki!

 Książkobranie we Wrocławiu


Wracasz z zakończenia roku, wchodzisz do pokoju i widzisz tę cudowną stertę książek, które na ciebie czekają? A może właśnie stoisz nad walizką i zastanawiasz się, które ze znanych na pamięć czytadeł przeczytać (znowu!) na wakacjach? Pamiętaj, że nie ma takiej biblioteczki, której nie dałoby się (jeszcze) powiększyć!😊 A na dwa całe dwa miesiące potrzeba całkiem sporo lektur… Zwłaszcza, że właśnie zaczęło się wrocławskie Książkobranie!

Namiot w pierwszej chwili wydaje się niewielki; wtulony w kąt rozległego placu, przyciśnięty do bryły wrocławskiego dworca. A jednak w środku mieści się wszystko, co potrzebne. I choć stoisk jest niewiele, znajdzie się na nich całkiem szeroka oferta książek. Do tego miejsce do siedzenia, kawiarnia, a nawet… fontanna, w której pluskają się dzieci. Jej szum od razu wprowadza uspakajający nastrój. Biały sufit chroni przed palącym, odbijającym się od betonu słońcem, a przez uniesione boczne klapy wpada nieco świeżego powietrza. Czegóż jeszcze mógłby sobie życzyć mól książkowy?

Książkobranie było dla mnie przede wszystkim pierwszym spotkaniem z „Samowydawcami” – self-publisherami skupionymi w ramach jednej księgarni. W ten sposób (przynajmniej w założeniu) można łatwo i profesjonalnie dotrzeć do czytelników. I nie trzeba do tego celu specjalnie budować i reklamować własnej strony internetowej ze sklepem.

Nigdy dotąd (a przynajmniej nie świadomie) nie miałam styczności z self-publishingiem. Dlatego też na początku miałam nieco mieszane uczucia. Jedna część mnie (ta czytelnicza, nakarmiona „Wyspą Camino” i „Pamiętnikiem księgarza”) wyobrażała sobie pojedynczy, opuszczony stół z mnóstwem zalegających, nieatrakcyjnych czytadeł. Druga (ta odpowiadające za pisarskie ambicje) podszeptywała: „Weź coś może kup, bo to w końcu nasi”.

Tymczasem rzeczywistość okazała się jeszcze inna.

Na gości czeka nie jedno, ale kilka stoisk – każde obsadzone przez innego pisarza. Trudno znaleźć sprzedawców, którzy bardziej znają się na oferowanym towarze – odpowiadają przecież za każde słowo. Wystarczy, że weźmiesz książkę do ręki i zmarszczysz brwi, próbując wywnioskować coś z tytułu – a autor już spieszy z pomocą, zarysowując ogólny zarys fabuły i tematyki. Jedna z pisarek podsuwa nawet do przeczytania co ciekawsze fragmenty, żeby czytelnik mógł zapoznać się z jej stylem (wreszcie ktoś, kto rozumie, że bez tego – ani rusz!). Inna zdradza, skąd pochodzi stare okno, którego zdjęcie widnieje na okładce jej książki. Do akcji włącza się również przywódca całego przedsięwzięcia, Mateusz Rogalski. Gdy tylko zauważa, że jakoś nie ciągnie nas do pisanej przez niego fantastyki, proponuje kilka kryminał, do którego przeczytania „zmusiła go koleżanka” – i który ostatecznie bardzo mu się spodobał. A jego zaangażowania w opowieść w żaden sposób nie osłabia czujne obserwowanie poczynań szalejącego wokół malca – i przechwytywanie zielonej piłki, gdy tylko ta zmierza w stronę gości lub książek😊.

Przy wydawnictwie Iuvi następna niespodzianka. W przerwach między wyjaśnianiem warunków promocji a reklamowaniem książek, sprzedawca poluje na amatorów gier logicznych. Podczas gdy ja próbuję zdecydować, co kupię, mama zostaje pojmana i usiłuje powpychać długie „śrubki” w otwory w plastikowym pudełeczku – tak, aby zmieścić wszystkie. Siostra zaś walczy z upchnięciem na maleńkiej planszy czerwonych, pozawijanych elementów. Nie ocalała nawet dwójka przechodzących w pobliżu studentów. Przyspieszenie kroku i odwrócenie wzroku zostało natychmiast odnotowane, a panom rzucono wyzwanie:

- Wydaje wam się pewnie, że to zabawki dla dzieci, co? Zapraszam, sami zobaczycie, że to nie takie łatwe!

Olbrzymim plusem są liczne przeceny. To świetna okazja, żeby kupić książki, które mogą w każdej chwili zniknąć z rynku, za dziesięć – piętnaście złotych. Zanim okaże się, że wymarzony tytuł można już zdobyć tylko na OLX-ie, gdzie jakiś bibliofil-spekulant nalicza ceny, jakie tylko sobie wymarzy. Niektóre wydawnictwa kuszą jeszcze bardziej: każda kolejna z takich tanich książek będzie kosztować złotówkę mniej. Nie brakuje też „klasycznych” obniżek – tabliczki „30 procent taniej” aż krzyczą ze stoisk.

Książkobranie to świetna okazja dla wszystkich dojeżdżających.  Od razu wracają wspomnienia mojego ukochanego Empiku (niestety już zlikwidowanego ), w którym można było spędzić najprzyjemniejsze w życiu dwadzieścia minut przed odjazdem pociągu. Wystarczy wyskoczyć z wagonu – i już jest się na miejscu. Szkoda tylko, że na samym dworcu nie ma żadnego plakatu informującego o wydarzeniu.

Każdy znajdzie tu coś dla siebie: książki historyczne, religijne, kryminały, romanse, komiksy i fantastyka tylko na Was czekają! A nieczytający przyjaciele moli książkowych mogą skorzystać z bogatej oferty gier planszowych i płyt z muzyką.

Targi trwają do niedzieli 25 czerwca 2023.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Z biblioteki Molinki , Blogger