Walka
z nieuleczalną chorobą od zawsze była inspiracją dla całych pokoleń pisarzy.
Nic dziwnego – trudno w końcu o bardziej przejmujący i poetycki temat… Chyba,
że motyw cierpienia przeplecie się piękną historią miłości dwojga młodych
ludzi…
Kiedy
Lane zostaje zarażony lekoodporną hipergruźlicą, nie może pogodzić się z
diagnozą. Mimo, że w prywatnym sanatorium, do którego trafia, od kuracjuszy nie
wymaga się niczego ponad uczestnictwo w kilku lekcjach dziennie, chłopak rzuca
się w wir nauki, starając się nadrobić stracony jego zdaniem czas. Pewnego dnia
poznaje Sadie – dziewczynę inną niż wszystkie, która autentycznie cieszy się
życiem i wykorzystuje każdą chwilę pobytu w ośrodku. Co wyniknie ze spotkania
tej dwójki?
Trudno
mi jednoznacznie ocenić „Dzień ostatnich szans”. Mistrzowskim zabiegiem ze
strony autorki jest pisanie kolejnych rozdziałów na przemian z perspektywy
Lane’a i Sadie. Uwielbiam kiedy książka daje mi możliwość zgłębienia uczuć i
sposobu myślenia różnych bohaterów. W przypadku „Dnia ostatnich szans”
najciekawsze efekty tego zabiegu obserwujemy pod koniec książki, kiedy
mieszkańcy sanatorium zaczynają snuć marzenia o powrocie do domu, a czytelnik
niespodziewanie zdaje sobie sprawę, jak różnie pojmują szczęście poszczególne
postacie. Plusem jest również dodatek na końcu, w którym Robyn Schneider
szczegółowo opisuje, co zainspirowało ją do stworzenia tej powieści, a także
które elementy historii są prawdziwe, a które – zmyślone. Te kilka stron
docenią zwłaszcza ci, którzy tak jak ja interesują się pracą pisarzy.
Nie da się zaprzeczyć,
że Robyn Schneider tworzy genialną fabułę, w której chwile beztroskiej radości
przeplatają się z przejmującymi momentami smutku i filozoficznymi rozważaniami.
Emocje opisane na kartach książki są tak realistyczne, że momentami całkowicie
udzielają się czytelnikowi. W połączeniu z umiejętnie budowanym napięciem
sprawiają, że lektura staje się niezwykłym, wręcz oczyszczającym
doświadczeniem. Piękne aż do bólu zakończenie pozostawia nas w tęsknym,
refleksyjnym nastroju, podszytym subtelną zapowiedzią pokrzepienia…
Z drugiej
jednak strony niektóre wątki wydają się całkowicie pozbawione wdzięku i,
przynajmniej w moim przypadku, lekko psują przyjemność płynącą z czytania. Najbardziej
rażące jest chyba nieustanne wspominanie kiepskich kolonii, w których przed
laty brali udział bohaterowie i dokładne opisywanie niewybrednych wygłupów
uczestników. Pozwolę sobie nie wchodzić w szczegóły – dostateczną torturą było
dla mnie samo czytanie o takich pseudo zabawach i nie mam najmniejszej ochoty,
aby do tego wracać. Może i jestem nieco nadwrażliwa, ale wydaje mi się, że
autentyczność i realizm książki nie jest równoznaczny z mnożeniem drastycznych,
odpychających opisów. Osobiście, najbardziej cenię sobie autorów, którzy
potrafią zachować swego rodzaju subtelną elegancję języka niezależnie od tego,
jakie wydarzenia rozgrywają się na kartach powieści. Na szczęście, w przypadku
„Dnia ostatnich szans”, główny wątek jest na tyle zajmujący, że przykre
wrażenie niesmaku po pierwszych rozdziałach książki zostaje szybko zatarte.
Drugą rzeczą,
która podczas lektury zdecydowanie nie przypadła mi do gustu, była silna
skłonność Robyn Schneider do podporządkowania się współczesnym nurtom
światopoglądowym. Chyba najbardziej raziło mnie wyjątkowo negatywne przedstawianie
osób wierzących. Na początku ten wątek poprowadzony jest względnie subtelnie:
główny bohater może i uważa napotkanych chrześcijan za irytujących, ale potrafi
też uczciwie przyznać, że starają się być dla niego uprzejmi. Potem jednak
autorka rozwija skrzydła, wkładając w usta postaci nienaturalne, patetyczne
wyrażenia i otwarcie naśmiewając się z ich modlitw. W rezultacie ludzie
wierzący zostają ukazani jako nudziarze opętani manią ewangelizowania
wszystkich wokół. Obraz ten wydaje się mocno krzywdzący i kłuje w oczy
sztucznością.
Nie zrozumcie
mnie źle – mimo tych kilku skaz, „Dzień
ostatnich szans” to piękna, chwilami wręcz poetycka opowieść o miłości,
chorobie, radości życia i żałobie. I choć delikatniejsi czytelnicy mogą mieć
problem z przebrnięciem przez niektóre fragmenty, poruszający finał bez
wątpienia wynagrodzi wszystkie niedogodności.
Ja ani razu
nie żałowałam, że sięgnęłam po tę książkę.
____
Źródła zdjęć:
okładka - z zasobów własnych
las sosnowy - https://pixabay.com/pl/photos/sosna-las-podk%c5%82adka-clearing-misty-273826/
Cytat zamieszczony na plakacie pochodzi z przekładu Agi Zano, wyd. Otwarte 2018
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz