Na
prośbę przyjaciółki, Flora przeprowadza się do jej mieszkania żeby pod
nieobecność właścicielki mieć na wszystko oko. Dla strachliwej scenografki,
pobyt w mrocznym apartamencie okazuje się ciężką próbą nerwów - zwłaszcza, że
jeden z pokojów udostępniony jest do użytku dziwacznej grupie młodzieży, która
gra tam w gry RPG. Wkrótce bohaterka poznaje ich nieformalnego przywódcę i
mentora, Kamila oraz zakochaną w nim Marianę. Wydaje się, że parę łączy szczere
uczucie… do czasu, kiedy Flora przypadkiem dowiaduje się o istnieniu Pii Gizeli
– Dziewczyny Mistrza Gry. Z czasem tajemnicza nieznajoma coraz silniej wkracza
w życie bohaterów sprawiając, że nic nie jest już takie samo…
Przyznam
szczerze, że Krystynie Siesickiej udało się mnie zaskoczyć. Sięgając po
książkę, spodziewałam się typowej powieści obyczajowej: fabuły zbudowanej wokół
naszej codzienności, typowo młodzieżowych problemów i łagodnego, dziewczęcego
klimatu. Niespodziewanie otrzymałam jednak prawdziwie tajemniczą opowieść,
momentami graniczącą wręcz z thrillerem. Nastrój buduje już samo tło akcji: niewielkie
mieszkanie w starej kamienicy, pełne skrzypiących podłóg i tajemniczych
zakamarków. A kiedy na scenie pojawia się cień Pii Gizeli, zaczyna się robić
naprawdę ciekawie. Dziewczyna jest nieuchwytna, jednak cały czas daje się
wyczuć jej obecność. Rozmyśla o niej Kamil. Wspominają o niej jego znajomi. Jej
imię wypisane jest na kartkach, które Flora znajduje w mieszkaniu. Chwilami
postać zdaje się wręcz ulotną zjawą, której celem jest jak największe zranienie
i przerażenie otaczających ją ludzi. A kiedy na koniec książki Pia Gizela
objawia się osobiście, otacza ją prawdziwa aura grozy. I choć czytelnik, znając
autorkę, od samego początku wierzy w racjonalne wytłumaczenie całej tej
historii, podczas lektury trudno nie poddać się emocjom.
Krystyna
Siesicka zabawia się ciekawością czytelnika, oszczędnie dawkując wskazówki do
rozwiązania sekretów bohaterów. Mimo, że opowieść jest pisana z perspektywy
niemal wszystkich postaci, autorka mistrzowsko dobiera opisywane sceny tak, aby
niczego nie dało się zbyt łatwo domyślić. Musimy więc uzbroić się w cierpliwość
i przystąpić do mozolnego sklejania ze sobą skrawków informacji. Uwielbiam to
uczucie, kiedy z artystycznego, literackiego chaosu stopniowo zaczyna wyłaniać
się z początku podziurawiony, a później coraz bardziej spójny obraz danej
historii. Jednak nie wystarczy po prostu przeczytać tę książkę, żeby zrozumieć,
co naprawdę się zdarzyło. Kiedy już skończymy lekturę, musimy zatrzymać się nad
nią na chwilę: porozmyślać, przywołać kilka ważnych szczegółów, dopowiedzieć
sobie zakończenie jakiegoś wątku. Mam wrażenie, że Krystyna Siesicka daje
czytelnikowi stokroć większą lekcję dedukcji niż nie jeden autor „prawdziwych”
kryminałów – tym bardziej, że jak nikt potrafi pokazać, ile tajemnic kryją
zupełnie zwyczajni ludzie wokół nas.
Dzięki genialnemu połączeniu
charakterystycznego stylu Siesickiej i nietypowej dla niej fabuły, „Dziewczyna
Mistrza Gry” spodoba się szczególnie osobom, które nie przepadają za książkami
obyczajowymi, a chcą zapoznać się z autorką. Kto wie – może lektura zachęci
kogoś do sięgnięcia po inne jej dzieła?
___
Zdjęcie ze zbiorów własnych
Pozostałe elementy grafiki: https://www.canva.com/
Cytat zamieszczony na plakacie pochodzi z egzemplarza wydanego przez wyd. Akapit Press 2007
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz