Kiedy Joanna wygrywa na wyścigach sporą sumę pieniędzy, w przypływie fantazji postanawia momentalnie wykorzystać zdobyty kapitał w nielegalnym kasynie. Niestety, trafia akurat w sam środek akcji policyjnej. W ogólnym chaosie, zostaje wzięta za kogoś innego i pewien ranny mężczyzna zdradza jej współrzędne ukrytego skarbu. Tymczasem pewnej grupie przestępczej bardzo zależy na zdobyciu tej informacji. Nie zastanawiając się zbyt długo, złoczyńcy porywają Joannę...
Tak
jak w przypadku większości powieści Joanny Chmielewskiej, „Całe zdanie
nieboszczyka” pełne jest znakomitego, nieco absurdalnego humoru. Z resztą,
czego innego można się spodziewać, kiedy przestępcy na własne życzenie
sprowadzają do siebie wojowniczo nastawioną, niepoczytalną, tryskającą inwencją twórczą kobietę? W takich okolicznościach nie ma znaczenia, że więźniarka
dysponuje wyłącznie atlasem, kalendarzykiem Domu Książki i szydełkiem. Jak się
okazuje nawet te niewinne przedmioty we właściwych rękach mogą służyć do
najróżniejszych, zaskakujących celów. Nic dziwnego, że to zwyczajne porwanie
już wkrótce przysporzy złoczyńcom wielu nadprogramowych atrakcji. Co prawda
niektóre wydarzenia przedstawione w książce wydają się raczej mało
prawdopodobne, jednak ostatecznie powieści mają swoje prawa. Zwłaszcza, że to
właśnie te najbardziej szalone przygody Joanny dostarczają czytelnikowi
najwięcej okazji do śmiechu.
Jest
jednak jedna rzecz, której nie potrafię wybaczyć autorce – zakończenia wątku
męża Joanny, z dość skomplikowanych przyczyn zwanego Diabłem. Po latach
czytania książek i oglądania filmów, przyzwyczaiłam się już do najróżniejszych
chwytów literackich, które początkowo budziły mój niesmak. Dlatego nawet nie
mrugnęłam okiem kiedy w „Całym zdaniu nieboszczyka” pojawił się temat
pogorszonych relacji rodzinnych. Rozumiem: autorka po dwóch tomach miłosnej idylli
nie była już w stanie wykrzesać z siebie pomysłu na intrygującą kontynuację
tego wątku, chciała coś zmienić – takie rzeczy dość często się zdarzają.
Cierpliwie czekałam zatem na to, jak rozwinie się sytuacja. Byłam, jak mi się
wydawało, gotowa na wszystko. Joanna Chmielewska zdołała jednak mnie zaskoczyć.
Autorka uznała najwyraźniej, że po niezwykle pozytywnym obrazie Diabła
przedstawionym w „Krokodylu z kraju Karoliny”, potrzeba czegoś więcej niż
pogorszone relacje małżeńskie aby doprowadzić do rozwodu. No i znalazła „coś
więcej”. Nieszczęsny bohater w ekspresowym tempie obdarzony został kochanką, fatalną
zmianą charakteru i kontaktami przestępczymi, a następnie wyekspediowany za
granicę, zapewne po to, aby nie kręcić się niepotrzebnie wokół małżonki. Tak niespodziewane
nagromadzenie wad wydaje się co najmniej nienaturalne i sprawia wrażenie, że
autorka na siłę szukała pretekstu dla usunięcia Diabła z powieści.
Nie
zrozumcie mnie źle - ogólnie rzecz biorąc, „Całe zdanie nieboszczyka” czyta się
znakomicie, a w trakcie lektury trudno powstrzymać się od śmiechu. Niestety
jednak, kompromitująca męża Joanny końcówka budzi przykre wrażenie niesmaku i
rozczarowania. Choć być może jest to tylko kwestia gustu. Ostatecznie moja
siostra przyjęła zniknięcie Diabła z całkowitym entuzjazmem.
Poznaj też inne książki Joanny Chmielewskiej!
_____
Źródła zdjęć:
"Całe zdanie nieboszczyka" - ze zbiorów własnych
Grafiki w tle - https://www.canva.com/
Cytat zamieszczony na plakacie pochodzi z egzemplarza wydanego przez Firmę Księgarską Olesiejuk 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz