Czasem
wydaje mi się, że we współczesnym świecie zdolność opowiadania pięknych
historii zanika. Przekleństwa, brutalne opisy i niemoralne czyny… Czytając
niektóre książki mam wrażenie, że nikomu oprócz mnie już to nie przeszkadza. Jednak
co jakiś czas, tam gdzie się tego najmniej spodziewam, natrafiam na powieści,
które przeczą temu przekonaniu. Powieści takie jak „Oddać serce” Lindsay Harrel.
Mimo
że siostry Jacobs są bliźniaczkami, niewiele je łączy. Crystal wydaje się mieć
wszystko, czego mogłaby zapragnąć: wymarzoną pracę architekta, kochającego męża
i eleganckie mieszkanie w Nowym Jorku. Tymczasem Megan wciąż mieszka z
rodzicami, dochodząc do siebie po przeszczepie serca. Cicha, drżąca o swoje
zdrowie dziewczyna marzy o przygodach – ale nie potrafi zdobyć się na wystarczającą
odwagę, żeby ruszyć się z domu. Wszystko zmienia się, kiedy bohaterka dostaje
pamiętnik swojej dawczyni. W notesie odkrywa listę marzeń i miejsc do
odwiedzenia. Megan nie waha się – postanawia zrealizować pragnienia nastolatki.
W podróży towarzyszy jej Crystal, skrycie licząca na poprawę relacji z siostrą…
Zwykle
z dystansem podchodzę do najnowszych powieści obyczajowych. Obawiam się, że ich
klimat okaże się zbyt „ciężki” jak na mój gust, albo znajdę w nich idee, z
którymi się nie zgadzam. Dlatego przez długi czas odkładałam lekturę tej
książki. Jak się okazało – niepotrzebnie. „Oddać serce” przepojone jest
wewnętrznym światłem i pięknem. Książka idzie pod prąd współczesnych nurtów,
pokazując zapomniane już wartości. Prawdziwe małżeństwo, przeżyta w czystości
pierwsza miłość, i – co dla mnie najcenniejsze – rodzinne i siostrzane relacje.
Równocześnie, Lindsay Harrel nie ucieka od trudnych tematów. W powieści
nieustannie powraca m.in. motyw traumatycznych przejść dawczyni Megan, Amandy.
Autorka jednak wykazuje się w tym względzie niezwykłą delikatnością. Nie
nadużywa słów. Potrafi zamilknąć. Świadomie pominąć fragment opowieści.
Uszanować prywatność bohaterów i wrażliwość czytelnika. I udaje jej się dokonać
niemożliwego. Uczynić nas towarzyszami Amandy w jej powrocie do wewnętrznego
pokoju – a nie widzami brutalnych igrzysk zła i cierpienia.
Jednak
najbardziej zaskoczyło mnie to, że w gruncie rzeczy książka nie opowiada ani o
odwadze, ani o miłości, lecz przede wszystkim o… Bogu. Na pierwszych stronach
pojawia się On tylko przelotnie. Budzi pytania, wątpliwości. Prowokuje do
refleksji. Bohaterki wiedzą, jak ważny jest dla ich najbliższych, ale nie
potrafią się do Niego zbliżyć. Nic dziwnego. Crystal panicznie boi się utraty
kontroli nad swoim życiem, a Megan uważa, że Bóg i tak zrobi to, co uzna za
stosowne. Z czasem wątek powraca jednak coraz częściej, aż do wspaniałej
rozmowy Crystal z matką. Chyba żadna inna książkowa refleksja o wierze nie
zachwyciła mnie do tego stopnia. Może dlatego, że w ogóle się jej nie
spodziewałam? A może zadziałała otwartość bohaterek, z naturalnością
opowiadających o tak osobistej rzeczy jak relacja z Bogiem? Tego nie wiem. Wiem
jednak, że po raz pierwszy w życiu omal nie rozpłakałam się nad książką. I to
nie dlatego, że stało się coś smutnego, ale z zachwytu nad prawdziwym, duchowym
pięknem. Domyślam się, że wiele osób nie podzieli moich odczuć. Zdaję sobie
sprawę, że koniec powieści może się wydać melodramatyczny, wydumany i
ostentacyjnie religijny. Ale ja cieszę się, że Lindsay Harrel odważyła się
pójść pod prąd i przypomnieć czytelnikom najprostszą rzecz: że Bóg potrafi naprawdę
przemieniać ludzkie serca. I za to jej dziękuję.
Komu
polecić „Oddać serce”? Tym, którzy cenią sobie rodzinę – w szczególności
wszystkim siostrom. Tym, którzy potrzebują pięknych, opowiedzianych z
łagodnością historii. I przede wszystkim – tym, którzy na przekór wszystkiemu
chcą słuchać o wierze.
Którzy
są gotowi oddać temu pragnieniu serce.
___
Źródła zdjęć:
"Oddać serce" - ze zbiorów własnych
Elementy grafiki po prawej - https://www.canva.com/
Cytat zamieszczony na plakacie pochodzi z przekładu Renaty Czernik, Wydawnictwo Dreams 2019
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz